Smolno Wielkie

Moje zapiski o dawnych mieszkańcach.


Wiadomo, że od dawna zbieram informacje o dawnych mieszkańcach naszej wsi. Badając dzieje naszej miejscowości nie odkryłem Ameryki, że wieś ta była mocno zgermanizowana. Zdarzały się wprawdzie pojedyncze epizody brzmiące swojsko, ale generalnie trzeba przyjąć, że Smolno praktycznie od czasów księcia Rogatki ( XIV wiek) było albo pruskie, albo brandenburskie albo niemieckie. Wpływy niemczyzny były na tyle silne, że praktycznie aż do końca II wojny światowej Polaków było tu niewielu. Osobny temat to zgermanizowanie resztek Polaków i zniemczenie ich nazwisk. Przykłady? Proszę bardzo- Parnitzke ( Parnitzky) to po prostu piekarz Parnicki, Kaliske to Kaliski, Paschirbe to Pasierb, Martschiske to najpewniej Marciński, Katzorke to Kaczorek, Quaschning to Kwaśnik itd.
Mam, jak napisałem w tytule dosyć luźne zapiski o dawnych mieszkańcach. Dotyczą one różnego okresu historycznego, praktycznie od XVI wieku aż do wieku XX. Wybaczcie, że nie miałem czasu zadbać o chronologię, ale zapisy i tak są ciekawe...
- Helene Fichner, urodzona w r. 1700 w Selbschitz na Śląsku, zmarła 25 lutego 1770 roku w Smolnie, wzięła ślub z Georgiem Loechelem 12 stycznia 1727 roku w wieku 27 lat w smoleńskim kościele. Ojcem jej był Andreas Fichner.
- Georg Loechel, ur. w Leboin, zmarł 17 października 1745 roku w Smolnie
- Samuel Loechel, ur. 29 stycznia 1736 roku, zm. 23 stycznia 1814 roku, był synem Helene i Georga.
- Anna Dorothea Kaspercke, ur. 26 listopada 1776 roku w Smolnie, wzięła ślub 25 listopada 1802 roku w wieku 25 lat z Johannem Georgiem Risterem w Smolnie.
- Johann Christopher Rister, ur. 24 grudnia 1810 roku, zmarł 29 kwietnia 1872 roku w Ostrzycach, był synem Anny i Georga.
- Anna Dorothea Meinas  z domu Kaspercke, ur. 21 lipca 1833 roku w Radowicach, zm. 9 czerwca 1863 roku w Ostrzycach, zmarła na ospę, brała ślub w Podlegórzu 8 sierpnia 1858 roku.
- Michael Kaspercke, ur. 15 sierpnia 1746 roku, zm. 1 lutego 1802 roku, ojciec Anny.
- Elisabeth Albrecht, matka Anny.
- August Loechel, ur. 6 stycznia 1856 roku, zm. 9 stycznia 1931 roku w Smolnie, wziął ślub z Johanną Karoliną Rister dnia 22 lipca 1880 roku w wieku 24 lat, był z zawodu murarzem i rolnikiem.
- Johanne Caroline Rister, ur. 9 lipca 1859 roku w Ostrzycach, zmarła w Smolnie 26 października 1934 roku.
- Johann Georg Loechel, ur. 23 lutego 1817 roku, zm. 26 grudnia 1900 roku, ojciec Augusta.
- Anna Maria Melcher, ur. 8 sierpnia 1824 roku, zm. 25 marca 1881 roku, matka Augusta.
- Wilhelm Loechel, brat Augusta.
- Karl Robert Loechel, ur. 05 września 1887 roku, zmarł 31 maja 1950 roku w Torgau, syn Augusta
- Caroline Loechel, ur. 4 maja 1881 roku, zm. ?, córka Augusta
- Herrmann Loechel, ur. 24 września 1882 roku, zm. 14 lipca 1965 roku, syn Augusta
- Wilhelm Loechel, ur. 24 lipca 1885 roku, zm. 24 lutego 1975 rr. w Berlinie
- Anne Loechel, ur. 8 kwietnia 1893 roku, zm. 22 kwietnia 1956 roku, córka Augusta
- Berta Loechel, . 25 października 1899 roku, zm. 2 października 1943 roku, córka Augusta
- Georg Loechel, ur. 16 marca 1763 roku, zm. 20 sierpnia 1820 roku, wziął ślub z Anne Marie Gruß w wieku 22 lat dnia 15 listopada 1785 roku, był z zawodu rolnikiem i woźnym sądowym
- Karl August Loechel, ur. 15 kwietnia 1894 roku w Smolnie, zm. 11 października 1948 roku w Torgau
- Samuel Loechel, syn Georga Loechela
- Eva Loechel, ur. 1735, zm. 20 grudnia 1803 roku, zona Samuela
- Johann Martin Loechel, ur. 30 października 1787 roku, zmarł 17 kwietnia 1868 roku, syn Johanna i Evy
- Rosina Müller, ur. 24 września 1793 roku w Jaromierzu, zm. 6 stycznia 1855 roku w Smolnie, zona Johanna Loechela
- Johann Samuel Melcher, ur. 13 lipca 1793 roku, zm. 25 maja 1866 ropku, rolnik
- Marie Elisabeth Quaschning, zm. 20 września 1827 roku, brała ślub 26 grudnia 1823 roku w Smolnie
- Christoph Quaschning, ojciec Marie
- Paul Gruß, ur. 1608 r., zm. 29 czerwca 1686 roku w Smolnie
- Georg Gruß, syn Paula
- Eva Marschalke, zona Georga
- Johann Gruß, ur. 3 lipca 1738 roku w Smolnie, ich syn
- Rosina Laube, ur. 17 stycznia 1744 roku, zm. 19 lutego 1785 roku, żona Johanna
- Anne Gruß, ur. 20 maja 1765 roku, zm. 4 listopada 1830 roku, ich córka
- Michael Laube, ojciec Rosiny
- Anna Laube z domu Lehmann, matka Rosiny
- Michael Kasperke, zm. 30 marca1700 roku
- Matthes Kasperke, ur. 13 lutego 1710 roku, zm. 7 lutego 1780 roku
- Hedwig Kasperke, ur. 1719, zm. 8 listopada 1785 roku, jego żona
- Gottfried Albrecht, ur. 1710, zm. 20 czerwca 1781 roku
- Dorothea Louise Russack, ur. 1719, zm. 21 sierpnia 1759 roku, jego żona
- Samuel Melcher, ur. 11 lipca 1766 roku, zm. 23 kwietnia 1833 roku
- Anna Rosina Rau, zm. 18 grudnia 1827 roku, jego żona
- Reschke, ur. 1620, zm. 1680
- Henetzke, ur. 1605, zm. 1670
- Pauline Dimke z domu Senft, ur. 21 marca 1863 roku w Smolnie, zmarła w 1931 roku w Świebodzinie
- Johanne Louise Burchert, ur. 23 października 1860 roku w Smolnie, zmarła 24 listopada 1919 roku w Kruszynie
- August Dimke, ur. 21 marca 1863 roku, zm. w 1931 roku
- Eleonore Fengler, ur. 29 września 1845 roku, zm. 29 marca 1933 roku w Smolnie
- Albert Max Roehr, ur. 1828, zm. 1901
I jeszcze kilka innych ciekawostek:
August Parnitzky prowadził piekarnię do 1945 roku, później przejął ja po wojnie pan Pigłas.
Stein mieszkał w domu p. Rymaszewskich, przed wojną miał sklep kolonialny
Voigt mieszkał w obecnym domu p. Dominiak
Hähn mieszkał w ob. p. M. Lewandowskiej
 Frida Voigt zmarła w latach 30- tych na dyfteryt, pochowana na miejscowym cmentarzu
Dimke mieszkał w ob. domu p. Daleckich
Seider zmarł w 1931 roku, pochowany na miejscowym cmentarzu
W dużym grobowcu rodzinnym na prawo od wejścia na cmentarz pochowani byli: Maschewski, Roesner, Loechel.
Na placu przykościelnym znajduje się grobowiec rodziny von Einem. Nie jest to jednak prawdziwa lokalizacja tego grobu, gdyż potomkowie tej rodziny, którzy tu przyjechali w latach 70- tych, nie mogli ustalić który ze zniszczonych już wtedy grobów był grobem ich rodziny. Wobec tego umiejscowili ten grób w tym miejscu, w którym jest obecnie.

 *                                                                *                                                               *

Wykaz mieszkańców Groß Schmöllen wg planu miejscowości dostarczonego mi jakiś czas temu przez pana Johannesa von Baath. Lokalizacja poszczególnych budynków wraz z nazwiskami poprzednich i obecnych właścicieli opracowana już przeze mnie.

Budynki wokół posesji pana Oczujdy- Rachner, Nitschke, Eichler. Za szosą mieszkał snycerz Kaserne.
W majątku mieszkała rodzina rotmistrza Ernsta von Einem.
Budynki znajdujące się na końcu majątku naprzeciw posesji p. Bielewiczów: Schade, Gramsch, Dichfeld.
Na posesji Bielewiczów- Rehatzke, Dichfeld i Kossacke.
Koło hydroforni mieszkał Kaspercke. Dalej od domu Leszczyńskich- kowal Hoffmann, w domu p. Obacz- K. Sommer, Ferdinand Kupke ( dawny dom p. Wenne), B.Löchel ( dom p. Król), E. Mattner ( p. Stachowska), Pickollick ( p. Grzeszkowiak), Holkerei, na końcu ulicy mieścił się posterunek policji ( dom p. Kwiatkowskich).
W obecnym domu p. Jurczak- T. Schischak.
Od p. Pociejowskich w stronę p. Świstuń kolejno- Mierus, Groß, F. Schulz, Franzosen ( tu mam problem, zapis ten może oznaczać jakiegoś osadnika francuskiego), Forbach, Groß, H. Löchel, Weidrus, Hahn, Fleisch, Gähle, Schulz.
Przy remizie- Gellert ( dom p. Zakrzewskich), Kernchen, Nagel ( p. Burdziej). Nagel miał gospodę.
Domy od p. Konopackich w stronę kościoła kolejno- Swade, Schulz, E.Spieß, Groß, Schulz, Röhr, E. Martchiske, R. Löchel, H. Strauchmann, F. Martchiske, Gähle, Löchel ( budynek poczty, obecny dom p. Franczuk, poprzednio p. Depa).
Od stacji kolejowej- Müller ( duży budynek prac. kolei), od zakrętu w stronę remizy- Kühn, Swade, Parnitzke ( piekarz, dom p. Pigłasów), Schulz, Kurzmann, Katzorke, Gutsche, Stenzel ( dom p. Trela), Hirte, Schobergroß, Kaliske, Gruß, Adam Löchel,Marzahn, Burchardt, Struse, Erdmann, Löchel.
Od p. Śrutwa- Bruse, Quaschling, Kurzmann, Wunder...( końcówka nieczytelna), Gutsche, K. Schulz, F. Stein ( p. Konopacki), Kühn, Pietsch ( p. Zambrzycka), Gramsch, Schmiedel, Otto, krawiec Schulz, W. Fimmel, R. Lobstein.
Od p. Konopków- Gramsch, Andriske ( p. Mościcki), Karl Güttner, Karl Kaliske,Otto Förster ( p. Goral), Ernst Waith, R. Rau, kowal Fengler.
Od p. Ratajczak ( d. Szczygielski) w stronę kościoła- K. Rau, Schudebom, Paschirbe, Kuppergroß, Tobe, Martchiske, W. Kaliske, E. Pieter, Paschirbe, Friedrich Roode, Robert Hoffmann, Carl Zerback, Gellert, Nergert, szkoła ( naprzeciw kościoła).
Dom p. W. Tomczaka- szewc H. Gramsch, kołodziej i stolarz Nagel ( dom p. Stasików), dalej Selling, Hahn, Linke ( zabudowania p. Golla i Krzaczkowskich), kupiec Baum ( p. Pławska), P. Laubstein. W miejscu obecnych bloków mieszkalnych- Schuster, Güttner.
Od p. Kubejko w stronę kościoła- Stolpe, K. Mader, H. Pieter, Zochgroß, H. Martchiske, Ferdinand Stein, ogrodnik Müller ( zabudowania p. Leszczyńskiej i p. Wenne), plebania.
Przy moście Waldimar Schulz, właściciel restauracji z salą.

Oprócz tego wykazu przedstawiam listę zawodów, profesji, usług i stanowisk w dawnym Smolnie Wielkim.

Bächer ( nie wiem jaki to zawód?)
cieśla, rybak, kupiec, masarz, restaurator, kowal, ogrodnik, stolarz, murarz, szewc, rzeźnik, urzędnik gminny, policjant,
poczta, stacja kolejowa, straż pożarna, kościół, cmentarz, szkoła 8- klasowa, filia Reiffeisenbank, ogródek dziecięcy, pielęgniarka, proboszcz, dwóch nauczycieli, sołtys, właściciel majątku z pałacem, gorzelnia, robotnicy rolni.

I jeszcze na koniec coś o Smolnie Małym.
Był tam młynarz, prócz tego było kilka owczarni, firma budowlana. Wśród nazwisk spotkałem takie jak: Blankenhagen ( krewny właściciela browaru w Unruhstadt, czyli w Kargowej), Albrecht, Dolling ( nagrobek z tym nazwiskiem znajduje się na cmentarzu ewangelickim w Chwalimiu), Lowenstein.


W czwartek 24 października 2013r. naszą miejscowość, ale przede wszystkim naszą nekropolię, odwiedziła rodzina Stein aż z okolic Stuttgartu. Przez zupełny przypadek miałem przyjemność pełnić rolę kogoś w rodzaju przewodnika po naszym cmentarzu.
Państwo Stein przyjechali szukać ślady swych przodków. Przed wojną mieszkał u nas ich przodek- Friedrich Stein, który mieszkał wtedy w obecnym domu państwa Pierożków. Pan Stein opowiedział mi wiele ciekawych rzeczy na temat dawnych mieszkańców Smolna, pamięta sporo nazwisk. Znalazł nawet grób swojego przodka, a raczej to, co po nim pozostało. Wiem, że to smutne, ale czas zrobił swoje... Goście z Niemiec obejrzeli to, co jeszcze pozostało z ich cmentarza. Obiecali podtrzymanie kontaktów z nami i ponowną wizytę.
IMGP4993.JPG






Dnia 26 lipca odwiedzili nas goście aż...z Australii. To potomkowie dawnych mieszkańców Smolna Wielkiego- Martina Birka i Anny Marii z domu Wilksch- państwo Helen i Neville Knight. Do tej wizyty doszło dzięki ogromnemu zaangażowaniu wielu osób, m. in. pani Anitty Maksymowicz z Muzeum Ziemi Lubuskiej, pani Anny Palickiej- przewodnika i jednocześnie tłumacza z Sulechowa, kolegów ze straży pożarnej w Smolnie Wielkim z naszym prezesem Józefem Gąsiorowskim i moją skromną osobą na czele. Nie chciałbym tu nikogo pominąć, ale ta wizyta była sporym wyzwaniem organizacyjnym dla nas wszystkich i ...chyba się udała.
Nasi goście zostali przyjęci w świetlicy naszej remizy, gdzie zorganizowaliśmy im skromne przyjęcie w miarę naszych niedużych możliwości .
Nasi goście byli oczarowani przyjęciem i gościnnością z jaką się spotkali, a także tym, co im zaoferowaliśmy. Na początku wizyty nasi goście obejrzeli prezentację na temat historii Smolna Wielkiego, którą przygotowałem osobiście. Mieli okazję zapoznać się z historią Smolna od czasów prehistorycznych do dziś. Sporo rozmawialiśmy na temat możliwości poszukiwania ich dalszych przodków.
Należy wspomnieć, że przodkowie naszych gości- Martin Birk i Anna Maria z domu Wilksch ( mieszkańcy dawnego Gross Schmoellen) w lipcu 1855 roku wyjechali stąd na emigrację do Australii i tam już pozostali.
Po prezentacji udaliśmy się z naszymi gośćmi na spacer i poznawanie przez nich naszej miejscowości. Odwiedzili nasz cmentarz, gdzie są jeszcze nieliczne nagrobki, niektóre jeszcze XIX- wieczne. Później nasi goście zwiedzili nasz kościół ( byli nim bardzo zafascynowani) i kilka miejsc wartych obejrzenia. Na koniec wróciliśmy do remizy na ostatnie rozmowy. W ich trakcie nasz radny, a jednocześnie prezes naszej OSP wręczył naszym gościom kilka prezentów od naszej gminy, m. in. foldery, widokówki i ciekawe materiały promocyjne. Ode mnie otrzymali sporo zdjęć a także przedwojenny plan Smolna wraz z wykazem dawnych mieszkańców.
Nasi goście byli wyraźnie wzruszeni i zadowoleni z przebiegu całej wizyty. Ciężko było im odjeżdżać, ale niestety...musieli. Pożegnaliśmy się bardzo serdecznie i obiecali nam...ponowną wizytę! Trzymamy ich za słowo!
Ta wizyta nie doszłaby do skutku gdyby nie determinacja wielu osób. Zależało nam, aby ta wizyta była początkiem nawiązania kontaktów z potomkami byłych mieszkańców. Mamy obietnicę dalszych kontaktów i żywimy nadzieję, że za jakiś czas znów będziemy gościć następnych potomków emigrantów z drugiego końca świata...




DSCN5941.JPG
DSCN5940.JPG
DSCN5936.JPG
DSCN5935.JPG
DSCN5933.JPG
DSCN5975.JPG
DSCN5969.JPG
DSCN5962.JPG
DSCN5960.JPG
DSCN5958.JPG
DSCN6031.JPG
DSCN6029.JPG
DSCN5950.JPG

Wspomnienie o Pani Marii Kownackiej.

 

W dniu dzisiejszym, tj.16. 10. 2013 r.  odbył się pogrzeb ś.p. Marii Kownackiej- mieszkanki Smolna Wielkiego, jednej z pionierek- osadników naszej miejscowości. Odeszła ważna dla mnie osoba. To ona udzielała mi wywiadu w 2007 roku, gdy zbierałem materiały do opracowania o wspomnieniach pierwszych osadników. Jaka szkoda... To już kolejna osoba z grona moich rozmówców, która odeszła do Pana. Niech odpoczywa w pokoju!
Maria Kownacka.jpg

Poniżej publikuję wspomnienia Pani Marii i jej męża- Ignacego :

" Wspomnienia państwa Kownackich.

Pan Ignacy Kownacki urodził się w 1916 roku w Wilnie, później przeprowadził się do wsi Debesie w gminie Polany w powiecie oszmiańskim, na terenie obecnej Litwy. Ojcem pana Ignacego był Szczepan Kownacki urodzony w 1887 roku, a matką Stanisława z domu Wiśniewska. Brat pana Ignacego- Wacław, urodził się w 1915 roku. Miał też dwie siostry- Nastazję i Janinę.

W marcu 1939 roku, pan Ignacy dostał powołanie do wojska. Jednak służył w wojsku zaledwie 9 miesięcy, gdyż wybuchła wojna. . W grudniu 1939 roku. Niemcy dotarli do Wilna. Pan Kownacki był świadkiem agresji Rosji na Litwę we wrześniu 1939 roku. Pamięta, że dowództwo nie miało rozkazów, aby stawiać opór wojskom sowieckim, co jak się potem okazało, było katastrofalne w skutkach. Był świadkiem aresztowania polskich oficerów i wywożenia ich do obozu jenieckiego w Ostaszkowie. Wtedy jeszcze nikt nie podejrzewał, że zginą oni w Katyniu. Wiedział jednak o wywożonych Polakach na Sybir. Pan Ignacy jako żołnierz miał być wywieziony do jednego z obozów jenieckich. Wykorzystał jednak to, że był drobnej budowy i niskiego wzrostu i udało mu się wykorzystać zamieszanie przy załadunku żołnierzy na wagony. Zdołał uciec z transportu. Doszedł na piechotę spod Ukrainy aż do rodzinnego domu. Od tamtej pory ukrywał się przez półtora roku. W tym czasie Niemcy napadli na Rosję, tj. w czerwcu 1941 roku.

Z rodziny pana Kownackiego, wywieziony był na zsyłkę w głąb Rosji jego kuzyn- Władysław Lisowski i drugi jego krewniak-Władysław Czarnosiewicz, który przez 4 lata przebywał w łagrze sowieckim. Pan Ignacy był kilkakrotnie aresztowany przez Rosjan, ale głównie dzięki wrodzonemu sprytowi, zawsze udawało mu się jakoś wywinąć przed zabraniem go na zsyłkę, lub przed wstąpieniem do Armii Czerwonej. Pan Ignacy przypomniał sobie, że jego brat- Wacław walczył w partyzantce AK pod Wilnem, prawdopodobnie w oddziale „Juranda”.



Pani Kownacka urodziła się w 1924 roku w Debesiach (Debiesiach) w pow. Oszmiana. Jej ojcem był Paweł, a mama Anna pochodziła ze szlacheckiej rodziny Zienkiewiczów. Miała siostrę i trzech braci. Wzięła ślub z panem Ignacym w 1941 roku.

Państwo Kownaccy wyjechali na zachód w sierpniu 1945 roku. Jechali m.in. przez Piłę i Choszczno. Potem ich skład cofnięto do Poznania. Z Poznania pojechali aż do Gubina, a stamtąd trafili już do Smolna. Przyjechali tu jako repatrianci, mieli więc prawo do zabrania ze sobą koni, bydła, inwentarza drobnego, niektórych maszyn i sprzętu rolniczego. Wg nich pierwszymi wtedy osadnikami w Smolnie byli Wiśniewscy, Ławrynowiczowie, Konopkowie, Stelmachowie.

Dużo sowieckich żołnierzy mieszkało na osiedlu koło stacji kolejowej. Przebywali tam prawie do zimy. Państwo Kownaccy potwierdzili też, że po wojnie za stacją był tartak. Był podobno spalony, a później doszczętnie go rozebrano. Prawdopodobnie podczas wojny produkowano w nim stemple do umacniania okopów. Z tyłu za wsią w kierunku na Chwalim był nieduży dom wraz z zabudowaniami gospodarczymi. Został prawdopodobnie rozebrany zaraz po wojnie. Jesienią 1945 roku pozostały po nim jedynie fragmenty murów. W okolicach tego domu znajdowała się wtedy poniemiecka przepompownia, której resztki zostały do dzisiaj. Państwo Kownaccy potwierdzili też, że obok domu pana Zająca (nieżyjącego już niestety) pochowano potajemnie młodego chłopaka, który pracował w Smolnie jako parobek (pochodził podobno z Żodynia). Chłopak ten wg ich opinii, został zamordowany przez Niemców i dosłownie zakopany obok wspomnianego domu. Z kolei na cmentarzu znajdują się dwie mogiły- matki i jej dziecka (oddalone od reszty cmentarza), którzy na podstawie opowiadań innych ludzi, zostali zamordowani w trakcie ucieczki, ale przez kogo nie wiadomo.



W Smolnie znajdowały się takie domy, w których prawdopodobnie Rosjanie spalili

kilka niemieckich rodzin. Z tego też powodu niektóre polskie rodziny nie chciały w takich domach się osiedlać, np. rodzina Wójcików po odkryciu spalonych zwłok w domu, gdzie mieli zamieszkać, postanowiła przeprowadzić się do całkiem innej okolicy.

Państwo Kownaccy nie są całkowicie pewni, kto był pierwszym sołtysem w Smolnie. Uważają, że był to prawdopodobnie Jan Stróżyński, po nim sołtysem miał być pan Fafuła, potem Berezowski i inni.

Pamiętają, że za obecnym domem pani Golli, znajdował się mały gliniany domek, który stał tu jeszcze po wojnie, ale tak jak większość takich domków stojących na uboczu i niezamieszkanych, został rozebrany. Państwo Kownaccy potwierdzili, że w obecnym domu pani Jancelewicz znajdowała się kuźnia, gdzie kowalem był pan Antoni Barczewski.

Na stacji kolejowej pierwszym zawiadowcą wg państwa Kownackich, był pan Kupriańczyk, ojciec pana Romana Kupriańczyka, przy torach przez długi czas pracował pan Maćkowski.

Pani Kownacka przypomniała sobie na koniec naszej rozmowy, że Niemcy, którzy tu przebywali jeszcze przez jakiś czas, pokazali im, gdzie mają pole z ziemniakami. Pojechali razem z nimi na pole pod Starym Kramskiem i pomagali im nawet je wykopywać i zbierać.

Niestety, w trakcie pisania tego materiału okazało się, ze pan Ignacy zmarł niespodziewanie w sierpniu 2007 roku. To wielka strata dla naszej społeczności."
 Nasz kościół przed laty...
Nie każdy z naszych mieszkańców i gości również,  wiedział o tym, że nasza świątynia przed laty miała zgoła inny wygląd! Oto  fotografie przedstawiające nasz kościół. Zwróćmy uwagę szczególnie na wnętrze kościoła. Był to typowo ewangelicki układ architektoniczny, dzisiaj został po nim jedynie fragment chóru. Szkoda. Podobno boczne części chóru rozebrano zaraz po wojnie ze względów bezpieczeństwa...

IMGP4887.JPG

IMGP4889.JPG


Goście z Australii.




 Dnia 26 lipca odwiedzili nas goście aż...z Australii. To potomkowie dawnych mieszkańców Smolna Wielkiego- Martina Birka i Anny Marii z domu Wilksch- państwo Helen i Neville Knight. Do tej wizyty doszło dzięki ogromnemu zaangażowaniu wielu osób, m. in. pani Anitty Maksymowicz z Muzeum Ziemi Lubuskiej, pani Anny Palickiej- przewodnika i jednocześnie tłumacza z Sulechowa, kolegów ze straży pożarnej w Smolnie Wielkim z naszym prezesem Józefem Gąsiorowskim i moją skromną osobą na czele. Nie chciałbym tu nikogo pominąć, ale ta wizyta była sporym wyzwaniem organizacyjnym dla nas wszystkich i ...chyba się udała.
Nasi goście zostali przyjęci w świetlicy naszej remizy, gdzie zorganizowaliśmy im skromne przyjęcie w miarę naszych niedużych możliwości .
Nasi goście byli oczarowani przyjęciem i gościnnością z jaką się spotkali, a także tym, co im zaoferowaliśmy. Na początku wizyty nasi goście obejrzeli prezentację na temat historii Smolna Wielkiego, którą przygotowałem osobiście. Mieli okazję zapoznać się z historią Smolna od czasów prehistorycznych do dziś. Sporo rozmawialiśmy na temat możliwości poszukiwania ich dalszych przodków.
Należy wspomnieć, że przodkowie naszych gości- Martin Birk i Anna Maria z domu Wilksch ( mieszkańcy dawnego Gross Schmoellen) w lipcu 1855 roku wyjechali stąd na emigrację do Australii i tam już pozostali.
Po prezentacji udaliśmy się z naszymi gośćmi na spacer i poznawanie przez nich naszej miejscowości. Odwiedzili nasz cmentarz, gdzie są jeszcze nieliczne nagrobki, niektóre jeszcze XIX- wieczne. Później nasi goście zwiedzili nasz kościół ( byli nim bardzo zafascynowani) i kilka miejsc wartych obejrzenia. Na koniec wróciliśmy do remizy na ostatnie rozmowy. W ich trakcie nasz radny, a jednocześnie prezes naszej OSP wręczył naszym gościom kilka prezentów od naszej gminy, m. in. foldery, widokówki i ciekawe materiały promocyjne. Ode mnie otrzymali sporo zdjęć a także przedwojenny plan Smolna wraz z wykazem dawnych mieszkańców.
Nasi goście byli wyraźnie wzruszeni i zadowoleni z przebiegu całej wizyty. Ciężko było im odjeżdżać, ale niestety...musieli. Pożegnaliśmy się bardzo serdecznie i obiecali nam...ponowną wizytę! Trzymamy ich za słowo!
Ta wizyta nie doszłaby do skutku gdyby nie determinacja wielu osób. Zależało nam, aby ta wizyta była początkiem nawiązania kontaktów z potomkami byłych mieszkańców. Mamy obietnicę dalszych kontaktów i żywimy nadzieję, że za jakiś czas znów będziemy gościć następnych potomków emigrantów z drugiego końca świata...




DSCN5941.JPG
DSCN5940.JPG
DSCN5936.JPG
DSCN5935.JPG
DSCN5933.JPG
DSCN5975.JPG
DSCN5969.JPG
DSCN5962.JPG
DSCN5960.JPG
DSCN5958.JPG
DSCN6031.JPG
DSCN6029.JPG
DSCN5950.JPG

 Nieznany list...

Jeden z mieszkańców Smolna przekazał mi znaleziony gdzieś list z września 1945 roku! Z treści listu zrozumiałem, że pisze w nim siostra Hala ( Halina?) do swego brata Kazimierza, przebywającego w wojsku.
List publikuję poniżej. Pozwoliłem też sobie przepisać treść tego listu ( na tyle, na ile mogłem go odczytać).
skanowanie0008.jpg



skanowanie0009.jpg
skanowanie0010.jpg

Kraków 19.09.1945







Drogi Kazienku !



Wczoraj otrzymałam list od Ciebie, bardzo się nim ucieszyłam, jak zwykle człowiek cieszy się wiadomością od kogoś swojego będąc między obcymi. Ty to wiesz i rozumiesz, bo tez jesteś między obcymi ludźmi, choć to właściwie swoi, ale nie tacy bliscy sercu, a my ze wschodu jesteśmy bardzo uczuciowi i we wszystko wkładamy dużo serca, no i w zamian chcielibyśmy też dużo serca od ludzi, a tu ludzie zimni, wyrachowani i materialiści.

Pierwszy Twój list, który przyszedł 17 września posłałam Haneczce, na pewno się nim ucieszy, bo pisałyśmy do Ciebie, tz. Haneczka, Józio i Ja nie mogliśmy doczekać się od Ciebie odpowiedzi. Toteż jeszcze większą radość zrobiły Twoje listy. Ale tu jakoś pchamy biedę naprzód jak możemy, pomagamy sobie wzajemnie z Haneczką, a teraz z Józiem.

Haneczka uczy 14 km od Krakowa, chodzę do niej w każdą sobotę po urzędowaniu, a wracam w poniedziałek rano, względnie do dnia, tak aby na 8 być w biurze, oprócz tego przez tydzień podajemy sobie co tylko trzeba przez kobiety.................................codziennie z mlekiem ….................................jak przeszłą każdemu kto …...................................może, nie umie i nie ma …..................................tym bardziej, że jak wiesz z dwoma..........................z Mariampola tak zna................................... Teraz najgorzej że wydarte ….......................obuwie, a o kupieniu 1 pary ….............................sie musi, to się tak chodzi. …................................Józio do nas przyjechał ….................................

Teraz jest tu pod opieką w Zakładzie Księży Salezjanów i tam chodzi do gimnazjum rolniczego. Jest to 10 km od Krakowa, ale w przeciwną stronę jak Haneczka, jest mu nieźle i zadowolony jest, że się uczy. Dziwisz się jak on nas odnalazł, a przecież my z nim i Mańkiem korespondowały aż do stycznia br., znał nasz adres i wprost do nas walił. Tylko myślał, że zabierze nas ze sobą i razem pojedziemy do domu, nie wiedział biedak, że do domu niestety nie puszczają. Nie mógł się z tym pogodzić że jeszcze nie zobaczy rodziców aż płakał, no ale dobrze, że w końcu miał nas choć tutaj, bo nie miałby nawet dachu nad głową po powrocie z Niemiec.

O Mańku nic nie wiemy, Józio korespondował z nim do końca wojny, a potem ten teren gdzie był Mańku, jest okupowany przez Anglików i nic się o nim dowiedzieć nie możemy.

Dużo, dużo jeszcze byłoby do pisania, ale wiele rzeczy ucieka z głowy jak się pisze list, mam nadzieję, że dostaniesz urlop i przyjedziesz do nas choć na parę dni, to sobie pogadamy i opowiadaniom nie będzie końca. Szkoda, że Wisia nie dała Wam od razu adresu mojej ciotki, bylibyśmy już dawno ze sobą korespondowali, bo myśmy w maju w zeszłym roku ( 1944, dop. mój) zajechały do niej, potem przez nią dostała Haneczka posadę i w lipcu wyjechałyśmy na wieś, razem gdzie byłyśmy do teraz, bo ja pracuję w dyrekcji kolei dopiero od 15 lipca, a tak żyłyśmy na wsi razem jakoś nie najgorzej. Tylko Haneczka martwiła się wiecznie i zapłakiwała za Wami wszystkimi i nieraz po prostu mało człowiek nie zwariował z tego co ludzie opowiadali co tam na wschodzie się dzieje, a tu człowiek żadnej a żadnej wiadomości z domu nie miał. Ty też kochany masz bardzo niebezpieczną służbę, uważaj bardzo na siebie i módl się a my też będziemy się modlić, żeby Bóg Cię obronił od wypadku.

Całujemy Cie mocno

Hala



Przyjedź koniecznie na urlop do nas. Tu pisali w gazetach, że będą zwalniać z wojska żołnierzy urodzonych w 1920 roku, tych którzy odsłużyli co najmniej 1 rok, więc Ciebie właściwie powinni zwolnić. Nic tam o tem u Was nie mówią? Jakbyś miał jaką wiadomość od rodziców to zaraz nam napisz. Całujemy Cię mocno

Hala

Gdybys przyjechał to zgłoś się do mnie na Łobzowską 23 m 1 albo od 8 do 4 po południu plac Matejki 8, IV pietro, Dział Statystyczny,a potem razem pójdziemy do Hanusi.


Tablica w smoleńskim kościele.

Tablica ta frapowała mnie od dawien dawna, gdyż jest jedną z nielicznych pamiątek naszej przeszłości. Samą analizą napisu zajmę sie może dopiero jutro, ale zapewniam, że mam na ten temat o wiele większą wiedzę, niz jeszcze kilka lat temu.
Tymczasem prezentuję kilka fotografii tego XVIII- zabytku.
Pierwsze zdjęcie celowo wykonałem w negatywie, aby napis był bardziej czytelny. Czy taki jest? Tego nie jestem pewien...




Zdjęcie1612.jpg

Zdjęcie1611_001.jpg

Zdjęcie1615.jpg
 Oto wierne przetłumaczenie tekstu inskrypcji znajdującej się w nawie bocznej naszej świątyni, na podstawie pracy  pod redakcją Joachima Zdrenki pt. " Inskrypcje województwa lubuskiego- powiat zielonogórski":
" Ta płyta pokazuje oblicze i zaleca światu po nim pamięć uczciwego i zasłużonego dla Ojczyzny mężczyzny, a mianowicie szlachetnie urodzonego rycerza i pana Christopha von Unruh, jego Królewskiej Wysokości w Prusach wielce zasłużonego landrata i dyrektora okręgu sulechowskiego, dziedzica dóbr Smolno, Obłotne, Kije, Góry, Radowice, który w roku 1638 ujrzał świat, i potem ten z dwiema żonami, jedną von Grünberg i drugą von Loeben posiadał 12 kochanych dzieci, dnia 13 maja 1721 roku swego nieśmiertelnego ducha oddał lecz ciało aż do świętego zmartwychwstania pozostawił temu grobowi. Czytelniku, czcij cnoty, bierz przykład i ucz się sztuki nad sztukę dobrej i błogosławionej śmierci."
I jeszcze opis samej płyty:
" Płyta nagrobna Christopha von Unruha. Piaskowiec. Płyta umieszczona na północnej ścianie nawy. W górnych narożach płyty herby von Grünberg i von Loeben, kokardy i liście akantu, na osi herb von Unruh, poniżej którego owalny portret zmarłego ukazanego w zbroi. Pod nim owalna tablica z inskrypcją otoczona wieńcem z liści palmowych. W dolnych narożach czaszki i liście akantu. Polichromia. Wysokość 190 cm, szerokość 95 cm, fraktura z elementami minuskuły humanistycznej, pismo ryte, wysokość liter 2-5 cm.

Kresowa opowieść Stanisława Obacza.

Wspomnienia Pana Stanisława Obacza, mieszkańca Smolna Wielkiego na temat jego przedwojennych przeżyć w rodzinnym Mariampolu i o powojennej tułaczce aż do osiedlenia się w Smolnie...
 Stanisław Obacz.jpg
" Ja, starszy człowiek w podeszłym wieku, bo urodziłem się w 1926 roku, chcę to co pamiętam, choć w skrócie opisać o mojej rodzinnej miejscowości- Mariampol w powiecie stanisławowskim dawna Galicja. Odpowiadam- gdy królewską Polskę rozebrano na trzy części, zaborcza Austria zabrała nasze ziemie od Krakowa po Lwów i nazwała Galicją- od miasta Halicz, które było niedaleko mnie.
Moi rodzice urodzeni za czasów austriackich. W naszych stronach był taki zwyczaj, że ludzie w wolnych chwilach schodzili się na sąsiedzką pogawędkę. Choć ciężko pracowali, bo maszyn nie było, wszystko ręcznie robili., żniwa sierpami, to się lubili i na pogawędkę był czas. Kobiety przychodziły z kądzielami, przędły przędziwo konopne i lniane, z którego po domach tkało się  płótno. Mężczyźni- na papierosa. Było radośnie. Nie tak jak teraz, że słusznie ktoś powiedział, że zarosły ścieżki do sąsiada. W tych pogawędkach rozmawiano o różnych rzeczach, ale o żadnej polityce nikomu się nie śniło. Rozmawiano o strachach, duchach, wojnach i o Tatarach. Rozmawiano o pańszczyźnie, którą zlikwidowano i na pamiątkę zniesienia pańszczyzny położono krzyż w roku 1848 na końcu wsi.
Ludzie musieli trzy dni w tygodniu iść do dworu do pracy, ale za to żadnych podatków nie mieli i nie brano ich do wojska. Wychwalano austriackie rządy, że była taniocha w sklepach i wolność.
W tych rozmowach starsi słyszeli od swych rodziców o mordowaniu panów przez naszych polskich wieśniaków. O rzezi tej pisał nasz poeta Kornel Ujejski: " Boże, rękę karz, nie ślepy miecz." Władze austriackie pobuntowały wieśniaków, którzy byli biedni, odrabiali pańszczyznę- żeby zabijać polską inteligencję, bo ta namawiała, żeby ludność przepędziła Austriaków z Polski.
Jako dziecko słuchałem tych opowieści, dużo zapomniałem. Mówiono, że chyba nigdzie na świecie nie ma tak pięknego i zdrowego miasta jak nasz Mariampol. Miasto położone na wysokiej górze, skąd rozciąga się widok na kilka kilometrów. U dołu bystry Dniestr płynie i okala miasto. Lasy liściaste, czyste powietrze, tak upodobano sobie Mariampol, że z Polski z różnych miejsc przed wojną, nawet z Gdańska w 1938 roku przyjechali na wczasy harcerze i inni na wdychanie mariampolskiego powietrza. Przed wojną władze myślały urządzić sanatorium. Słynne były tu zabytki w starym parafialnym kościele na zamku.
Za dawnych czasów koło drogi biegnącej do Halicza nazwane były rogatką, a wiemy, że kiedyś rogatki były przy wjeździe do grodu i wpuszczały kupców.
Najstarsza legenda mówiła, że hetman Jabłonowski, objeżdżając na koniu swoje posiadłości, został napadnięty przez goniących go Tatarów. Uciekając skoczył do rzeki Dniestr i gdy był blisko brzegu, koń nie mógł wyskoczyć na brzeg. Hetman był bliski śmierci, z rozpaczy krzyknął: " Jezu, Maryjo, ratujcie mnie!" i koń wyskoczył na brzeg. Na tę pamiątkę nazwał prawą stronę Dniestru wraz zamkiem- Mariampolem.
Wybudował ten zamek obronny z lochami, gdzie kryli się ludzie. Do naszych czasów została brama wjazdowa i wielki dół przed bramą, na pewno był to most zwodzony. Założył herb miasta- Matka Bożą z Dzieciątkiem, a u dołu tarcza z herbem Jabłonowskich. W czasie I wojny światowej zamek został rozbity. hetman Jabłonowski miał w zamku wojsko zwane husarią. Żaden wróg czy Tatar nie wdarł się do zamku, bo Tatarzy nazwali Jabłonowskiego czartem, bo on idąc na wojnę z obrazem Matki Bożej Mariampolskiej, zawsze zwyciężał. Brał udział w odsieczy wiedeńskiej wraz ze swoimi husarami.
Kościół parafialny pod wezwaniem Św. Trójcy wybudował w roku 1740 syn Jabłonowskiego, Jan. kościół ten był tez kaplica zamkową. W czasie I wojny światowej został mocno uszkodzony. Książę Jan Jabłonowski wybudował kościół klasztor dla zakonu kapucynów w roku 1744. Austria wypędziła kapucynów w roku 1790 i oddała klasztor siostrom szarytkom a kościół klasztorny- połowę siostrom i połowę grekokatolikom.
604391_mariampol_klasztor_big.jpg
Kościół i klasztor przetrwały do dziś, choć w bardzo opłakanym stanie. Władze sowieckie po naszym wyjeździe dewastowały kościół. Ukraińcy wyrzucili kości zakonników z podziemi kościoła, nie patrząc na rzeczy święte, niszcząc wszystko co polskie. Taką nienawiścią pałali do Polaków,  że nawet kości ks. Marcina Bosaka wyrzucili z grobu. Znalazł się jednak dobry człowiek, który wykopał te kości z ziemi i położył w grobowcu.
Mariampol miał urząd gminy, Kasę Stefczyka, pocztę, trzy młyny. Siostry zakonne prowadziły szpitalik i aptekę, leki dawały za darmo. Miały tez dom opieki dla staruszków i wychowywały kilkadziesiąt sierot.
Mieliśmy piękną szkołę 7- klasową, że miasta nam zazdrościły. Była wyposażona w salę gimnastyczną, pracownię, gdzie uczono dzieci najpotrzebniejszych rzeczy, był gabinet fizyczny itd. Szkoła była dla dzieci trzech narodowości. Do dzieci przychodziło na lekcje trzech duchownych- rzymsko-katolicki, ukraiński i żydowski. Uczyliśmy się jako przedmiotu obowiązkowego języka ruskiego, trzy godziny w tygodniu. Tak piękna szkołę zawdzięczaliśmy ministrowi oświaty- Sławomirowi Czerwińskiemu, który był jej patronem.
W wieku 7 lat poszedłem do szkoły., a w wolnych chwilach pomagałem rodzicom w lekkich pracach, bo mieli parę morgów ziemi.
Był w Mariampolu proboszcz, wielki działacz społeczny ksiądz Marcin Bosak. Powiedział sobie, że zrobi z Mariampola wieś społeczną na wzór Liskowa Wielkopolskiego. Jeździł po urzędach, był w Warszawie, prosił o pomoc w rozpoczętych dziełach.. Wybudował Dom Ludowy a w nim salę teatralną i pokoje dla stowarzyszeń młodzieżowych. Bolało go bardzo, że wieś nie ma gdzie sprzedawać produktów rolnych. Byli handlarze, przeważnie Żydzi, którzy nieraz mocno cyganili ludzi, więc przy Domu Ludowym wybudował nowoczesną mleczarnię. Skupowała ona mleko nie tylko od naszych ludzi, ale i z okolicznych wsi, wyrabiała słynne masła i serki. Urządził skup trzody i wołowiny. Urządził sklep kółka rolniczego, gdzie można było sprzedać zboże i kupić co dusza zapragnie, nawet materiały do budowy domów. Przymusił Żydka, aby uruchomił  nowoczesną piekarnię, chleby z tej piekarni zajadała ludność z okolicznych wsi i miasteczek, a dzieci lubiły słodkie ciastka i pierniki. Do naszych trzech młynów zjeżdżali ludzie z całej okolicy.
Ksiądz Bosak zaczął budować nowy, piękny kościół na zamku. Nasi Ukraińcy, gdy już nas zabrakło, rozebrali kościół do fundamentu i pobudowali sobie domy z tej cegły.
Nastał rok 1939. W czerwcu kończyłem szósta klasę, a we wrześniu nastała wojna. Nastał raj dla Ukraińców i szabrowników- rabowali sklepy, rabowali klasztor i niektórych bogatych ludzi. Widzieliśmy jak lepsza sfera uciekała do Rumunii w pięknych taksówkach. Widzieliśmy biednych żołnierzy, obdartych i rozbrojonych- robili to Ukraińcy, rzucali kłody i drzewa na drogę, aby zatkać drogę uciekającym.
Aż 17 września 1939 roku wkroczyli do nas Sowieci. Ukraińcy szaleli z radości, że wreszcie Polskę trafi szlag. Tak się odwdzięczyli Polsce, że była matką dla wszystkich. Nastała radość, agitatorzy krzyczeli, że wreszcie pozbędziemy się panów i będziemy mieli upragniona ziemię. Nowi władcy rozdawali ziemię klasztorną, parafialną i od bogaczy zabierali. Długo się nie nacieszyli ta ziemią, bo na wiosnę musieli do kołchozu oddać.
Ludzie byli biedni, bo nie było przemysłu, bo powstająca Polska nie mogła się pozbierać po długoletniej niewoli. była u nas skała zwana Strzyżowicą. Po deszczu ciekły po niej tłuste plamy, nikt się tym nie zajął, a była to ropa. za wsią była druga górka, bielała w niej ładna, biała glina, mogli wyrabiać porcelanę, ale nie zrobiono tego.
My dzieci musieliśmy chodzić do szkoły już radzieckiej. Zmuszano nas do Komsomołu i o jeden rok poniżono klasę, drwili z nas nauczyciele, mówili do dzieci: " Jak swego ucha nie widzicie, tak nie będziecie nigdy Polski widzieć, bo ona już tysiąc metrów zakopana!" Na ludzi nałożyli wielkie podatki, aby zmusić do kołchozu.
W lutym 1940 roku zaczęli masowo wywozić ludzi na Sybir- kto był bogatszy albo za Polski był urzędnikiem, był wrogiem ludu- pędzono do prac przymusowych. W roku 1941 przyszli do nas Niemcy. Zrobili ukraińską policję. Ukraińcy witali ich z radością. Ukraińska policja wzięła się do roboty i w pierwszych dniach zaczęły się łowy na wyznaczonych Polaków. U nas w Mariampolu wywołano księdza Bosaka do gminy z której już nie wrócił, bo go okropnie zamordowano i porżnięto nożami 24 sierpnia 1941 roku.
Przez dwa lata trochę ucichło, ale były łapanki do Niemiec, a w 1943 roku rozgorzało na nowo. Prowodyrzy ukraińscy podburzali ludność ukraińską, żeby się brała za Polaków. U nas w Mariampolu ukraiński ksiądz Stefan Markiewicz na wiecu krzyczał:" Takiego Polaka co czeka na Sikorskiego, lusznią bijcie!".
Naród Rusinów, czyli także Ukraińców, to byli ludzie spokojni, żyli z polakami w zgodzie, były małżeństwa mieszane. Na święta jedni do drugich przychodzili, bo ich Boże Narodzenie jest 6 stycznia. Chodzili do kościoła, a nasi do cerkwi. A po słuchaniu prowodyrów zaczęło się całe piekło- palono polskie wsie i mordowano, w nocy widzieliśmy tylko łuny czerwone na niebie. Myśleliśmy, że może u nas tego nie będzie, chowaliśmy się po norach wykopanych w ziemi, pilnowaliśmy się i nic to nie dało. W nocy z 30 marca 1944 roku o drugiej w nocy otoczyli przysiółek Mariampola zwany Wołczków, czysto polską wieś, około 300 zabudowań, domy kryte słomą- i po dwóch godzinach już wsi nie było! Słyszeliśmy ryk pieczonego bydła i jęki mordowanych, proszących o darowanie życia. zamordowano ponad 60 osób, bezbronnych- młodych, starców i dzieci. Żyliśmy w ciągłym strachu.
W lipcu 1944 roku Niemcy uciekli, przyszli Sowieci, morderstwa były dalej, ale może na mniejszą skalę.
W 1945 roku na wiosnę zwołano nas na zebranie i oznajmiono, że Polacy muszą wyjechać, bo Stalin dogadał się z Ameryką i Anglią. I że te nasze ziemie mają być jego, a Polacy muszą wyjechać na zachód, albo niech podpiszą obywatelstwo rosyjskie, to zostaną. Niektórzy zostali, my musieliśmy zostawić pola ze zbożem i bez niczego jechać. Ludzie płakali, brali garść ziemi i nie wiedzieliśmy, gdzie nas zawiozą. dwa tygodnie musieliśmy czekać na wagony, siedząc na swoich tłumokach, na peronie w Stanisławowie. Przyszły węglarki bez dachu, załadowaliśmy się, choć była straszna ciasnota. zawieziono nas do Zabrza i musieliśmy wyrzucać nasze rzeczy z wagonu, bo nasze wagony poszły po nasz węgiel i zawiozły do Rosji. My dostaliśmy polskie węglarki i musieliśmy się do nich załadować. Wożono nas bez żadnego porządku.
26 sierpnia 1945 roku wyjechaliśmy ze Stanisławowa, a przywieziono nas na Ziemie Lubuską do Smolna 16 października- głodnych, zmarzniętych i z robactwem na ciele. Tu tez głodowaliśmy, bo Ruscy zboża wymłócili, kartofle wykopali, co było po Niemcach. Jakoś przeżyliśmy te trudności, dzięki Bogu żyjemy, ale tego co przeżyliśmy, nie zapomnimy..."

 Rodzina Senft ze Smolna.


Przedstawiam zapomnianą fotografię sprzed lat. Jest to grupowe zdjęcie rodziny Senft, która mieszkała w Smolnie.

Urodzona 21.03.1863 roku w Świebodzinie (Schwiebus )Augustina Ernestine Pauline Dimke z domu Senft , wzięła ślub w roku 1889 w  Gr. Schmöllen ( w Smolnie), zmarła w Züllichau ( w Sulechowie) w 1931 roku.
Niestety, nie potrafię określić, gdzie na tej fotografii znajduje się Ernestyna...

Datowniki ze smoleńskiej poczty! 

Trafiła mi się nie lada gratka, gdyż otrzymałem kilka datowników z czasów przedwojennych z urzędu pocztowego w dawnym Gross Schmoellen.







Kawałek historii na fotografii...




Mój nieoceniony współpracownik ( chyba mogę tak go nazwać) pan Johannes von Baath z Baden-Baden w Niemczech ( były mieszkaniec Smolna), przesłał mi całą serię ciekawych zdjęć z dawnego Smolna. Nie robię do nich opisów celowo, gdyż chyba każdy z nas jest w stanie rozpoznać gdzie to jest. No, może poza jednym wyjątkiem...

Orkiestra dęta przed budynkiem nieistniejącego już pałacu.








Drewniany most z tyłu za wsią. Czy ktoś go jeszcze pamięta?


Fotografia strażaków smoleńskich z 1938 roku. Już ją miałem, ale ta wersja fotografii zawiera opisy do niektórych osób.






 Trochę historii.



Przekazuję kilka ciekawostek historycznych o Smolnie Wielkim. Kiedyś wspomniałem, że lokalizacja naszej wsi w świetle wydarzeń historycznych, nie zawsze była najszczęśliwsza. Oto kilka dowodów na tę tezę.

 W 1312 roku Smolno należało przez pewien czas do dzielnicy książąt głogowskich. Jednak już w roku 1329, stało się lennem króla czeskiego- Jana Luksemburskiego. Teren powiatu sulechowskiego stał się odtąd pograniczem trzech państw: Brandenburgii, Czech i Polski.
Następnie od roku 1479 Smolno jak i cały powiat sulechowski dostał się w ręce Brandenburgii na mocy różnych traktatów. W styczniu 1489 roku Sulechów i jego okolice ( w tym także i Smolno) zdobyły wojska węgierskie. Jednakże na mocy układu w Kamieniu Ząbkowickim, Sulechów wraz z okolicznymi 23 wsiami, dostał się ponownie pod panowanie Brandenburgii. Na mocy tego układu Smolno zostało w Brandenburgii, ale już np. takie wsie jak Chwalim czy Wojnowo pozostawały już w Polsce.
Od tamtej pory zaczął sie systematyczny napływ niemieckich kolonizatorów w tych stronach, którzy wyparli mieszkających tu Polaków bardziej na wschód.
Z innych ciekawostek historycznych, warto wspomnieć fakt, iż już około roku 1300 Smolno było siedzibą parafii. W tamtym czasie parafia smoleńska podlegała jurysdykcji diecezji poznańskiej ( zapis z 1419 roku).
W 1602 roku luteranie przejmowali kościoły w powiecie sulechowskim, taki los spotkał też kościół w Smolnie. Można przyjąć, że od tamtej pory kościół smoleński przejęli protestanci. Taką rolę pełnił aż do roku 1945, kiedy to przejęli go w posiadanie katoliccy parafianie przybyli tu z Kresów Wschodnich i innych regionów Polski.

 Nieznane fotografie.

Przez zupełny przypadek otrzymałem kilka starych bardzo już podniszczonych zdjęć i dokumentów dotyczących naszej miejscowości. Jeden z dokumentów to list syna z frontu z roku 1944 do rodziców zamieszkałych w Smolnie.

Na kopercie jest wyraźna pieczęć tzw. poczty polowej. Jak na razie zarówno adresat listu jak i sama jego treść jest bardzo niewyraźna i pomimo moich starań, trudno jest go odczytać. List ma prawie 70 lat i upływ czasu zrobił swoje...


Kolej na fotografie. Na jednej z nich, bardzo już zniszczonej, jest zgromadzona rodzina ( zapewne są to mieszkańcy Smolna). Podejrzewam, że zdjęcie pochodzi z przełomu XIX i XX wieku.

Na ostatnim zdjęciu jest przedstawiony niemiecki żołnierz z akordeonem na tle jakiegoś budynku. Czy to też w Smolnie? Ciężko mi na to odpowiedzieć.



-----------------------------------------------------------------------------------------------------

Znalazłem rewelacyjny materiał źródłowy. Jest to kronika Michaela Adamiego z 1684 roku dotycząca ówczesnych właścicieli ziemskich powiatu sulechowsko- świebodzińskiego. Wśród innych właścicieli znalazłem też dobrze znanego juz nam Hansa Christopha von Schenckendorffa ( ostatni zapis na dole strony).















 Dawnych wspomnień czar...



Nie takich znowu odległych, jakby się wydawało. A w czym rzecz? Dzisiaj wspomnienie o naszej kolei. Jak wiadomo linia kolejowa ze Sulechowa do Wolsztyna powstała w 1906 roku. Funkcjonowała tu przez niemal 90 lat. Ostatni pociąg z Lubuskiej Kolei Regionalnej ( tzw. Srebrna Strzała!) przyjechał tu w 1993 roku. Nie muszę wspominać jakie znaczenie miała kolej dla naszej miejscowości. Cóż...rachunek ekonomiczny ( lecz czy tylko?) zdecydował o likwidacji naszej żelaznej drogi. Wspomnienia jednak pozostały. Na dowód tego te dwa zdjęcia, które poniżej prezentuję. Ciekawe czy macie w swoich domowych archiwach fotografie związane z naszą stacją i koleją?





Potomek australijskich emigrantów.

Napisał do mnie pan Ian Hobbs z Australii, który jest potomkiem rodziny niemieckich emigrantów, byłych mieszkańców Smolna, którzy wyjechali stąd w 1853 roku.
Jego prababcia Louisa Fimmel ze swą rodziną wyjechali do Australii w 1853 roku. Płynęli do kraju na antypodach na statku "Wilhelmsburg" i poszli podobną drogą jak wspominana kiedyś przeze mnie rodzina Gross ze Smolna Małego. Tak jak oni zamieszkali w osadzie Germantown ( dzisiaj Geelong).
Jego prababcia wyszła za mąż już w Australii w 1869 roku za byłego mieszkańca Głuchowa Johanna Georga Grabscha.
Ian przesłał mi australiską metrykę ślubu, którą za jakiś czas zaprezentuję.

Ernst von Einem.

Prezentuję dziś niewątpliwą ciekawostkę fotograficzną, jaką jest zdjęcie rodzinne rotmistrza Ernsta von Einem ze Smolna. Wnikliwi czytelnicy mojego bloga zapewne pamiętają, że rotmistrz von Einem był jednym z ostatnich rezydentów smoleńskiego pałacu. Wsławił się też ostrzałem artyleryjskim ze smoleńskich wzgórz miasta Kargowej w czasie powstania wielkopolskiego w 1919 roku.









Kolejne ciekawe zdjęcia.





Polecam wszystkim kolejne przedwojenne fotografie przedstawiające najważniejsze obiekty w dawnym Smolnie Wielkim. Niektóre z nich już przedstawiałem, jednak te, przedstawione w innym ujęciu, wyglądają trochę inaczej. Sami zresztą oceńcie...






Historia rodu von Schenckendorff.
 Poniżej publikuję fragmenty kroniki rodu von Schenckendorff, który był właścicielem Smolna od XV- XIX wieku. Powyższa kronika została mi udostępniona przez pana Maxa von Schenckendorffa z Monachium.
"Najstarszy akt o posiadłości Schmöllen, pochodzi z dnia 25.IV.1498. W tym dniu podarował Elekt Rzeszy Johann Cicero von Bran­deburg (1486-1499) wioskę Schmöllen braciom Hansowi v. Schenckendorff i Berndowi jako lenno. Trzeci brat, Renz, który również jest wspomniany w aktach w latach 1450-1498, umarł w roku podarowizny.

  Lenno mogło być podarowane tylko przez władcę. To on był władcą lenna, wasalem. Lenno było przekazywane tylko tym mężczyznom, którzy pochodzili z rodzin z wyższego stanowiska. Lenno było dziedziczne. Od X wieku łączono lenno ze służbą wojskową. Poza tym wasal zobowiązany był zachować wierność panu lennemu, jak rownież do posłuszeństwa lennego i do usług na dworze. Usługi wojenne zostały z czasem zastępione usługami pieniężnymi. Poza tym posiadał pan lenna prawo, w razie potrzeby schronić się w grodzie lennika. Przy pobraniu lenna musiał lennik złożyć przysięgę lenna. Jako dowód wystawiano tak zwany list lenny. Ten akt podpisywany i złożony był na Mannengericht (sąd lenny). Ze zgodą pana lennego mogło być lenno rownież sprzedane, jeżeli chodziło o wiernego i posłusznego lennika.

W Niemczech skończyło się lenno dopiero w połowie XIX wieku, w tym samym czasie jak zniesienie własności lennej.

Hans i Bernd v. Schenckendorff byli obaj właścicielami wsi Schmöllen. Akt lenna z 1498 roku brzmi:
My Johann, z Bożej łaski hrabia bran­denburski, szczeciński, pomorski, książę i hrabia norymberski i książę Rugii, uznajemy i oświadczamy publicznie tym listem, że po wymarciu linii Schenckendorffów, nasi kochani i wierni Hans i Bernd Schencken­dorff dziedziczą wieś Schmoellen ze wszystkimi do niej należącymi odsetkami, emeryturami, najwyższymi i mniejszymi sądami i wszystkimi sprawiedliwościami, nabywają prawo do dziedziczenia przez ich potomków i następców posiadłości Schmoellen.”
Przez prawie 400 lat była wieś Schmöllen we własności rodziny v. Schenckendorff.



Dlatego powinna ta mała część ziemi, tak ważna dla nas, tutaj trochę szczegółowo być opisana: W ostatnim czasie, kiedy Hans i Bernd von Schneckendorff przejęli majątek Schmoellen, w ich posiadaniu znalazło się 2300 morgów ziemi. Wieś zamieszkana była przez skromnych lub zamożniejszych chłopów, którzy od swojego pana otrzymali dokładnie wydzieloną działkę. Do wspólnego użytku, jako wspólna własność, pozostały: pastwisko, trzcina, wodopoje dla bydła, stawy rybne, glina i piasek. Państwo pozostawiło jednak do swojej wyłącznej dyspozycji las, prawo do polowań i część stawów rybnych. Za grunty, które mogły być przez chłopów dziedziczone, należały się panu służba i część zbiorów. Zobowiązania chłopów wobec pana nazywano "dziedzicznym poddaństwem" lub "zobowiązanym chłopem". Oprócz tego w Schmöllen zamieszkiwali chłopi, którzy dziedziczyli swoje dobra bez świadczenia żadnych zobowiązań swemu panu. Przykładem tego może być urząd "Lehnschulzenamt". Chłopi zachowywali początkowo swoje swobody, z których byli dumni, ale niedługo cieszyli się niezależnością. Możni tych ziem uwikłali się w konflikty zbrojne i podupadli gospodarczo i byli coraz

coraz częściej zmuszeni odstąpić od wpływów z gospodarstw i praw mieszkańców wsi na korzyść szlachty, aby moc liczyć na ich wsparcie. Przez to wolni chłopi spadli do rangi poddanych rycerstwu.

 Także wójt lenny stracił swoje prawa, kiedy Schmoellen przelała swoje prawa na korzyść Schenckendorfffów i ich panów lennych. Wójt, który dziedziczył swój urząd, tak jak wójt lenny,( jak nazywani byli w tamtych czasach) piastowali swój urząd wyłącznie w imieniu swojego pana. Był to "Scholze des Herrn v. Schenckendorff". Wszystkie domy w Schmoellen byly budowane szeregowo, jak je budowano wtenczas w całej Europie północno-wschodniej. W takim samym stylu ustawione były gospodarstwa dworskie w Schmoellen. Schneckendorffowie urządzili stajnie i szopy jak ich chlopi, jedynie bardziej przestronne i większe. Jednopiętrowy dwór znajdował się pośrodku majątku, otoczony rozległym parkiem. Dom był pokryty gontem. Był to dobry znak dla trwałości domu, który stał do 1860 roku w swojej pierwotnej formie. Potem ściany budynku były uzupełniane kamiennym murem. W tym pokrytym gontem domu, musimy więc wyobrazić sobie, Hansa i jego brata Bernda (albo Berendta) v. Schencken­dorff około roku 1500. Bernd syn, Bernhard kupił w roku 1531 posiadłość Buckow. Umarł w 1597 roku. Był ojcem tej linii v. Schenckendorff, która miała swoje posiadłości w pobliżu Glatz. O tej „Glatzer linii” będzie jeszcze mowa później.

Hans v. Schenckendorff ze Schmöllen miał dwóch synów. Hansa, który został wspomniany jako zmarły w roku 1531, i Wolfa, który w tym samym roku obejmuje Schmoellen jako jego właściciel. Za nim jego syn, , który jest w roku 1571 wspomniany dokumentalnie jako władca Schmöllen. Był on ożeniony z v. Seefeld z domu Drummendorf. Umarł w roku 1575.

Oswald, nasz przodek posiadał w latach 1598-1620 dwie trzecie posiadłości Schmöllen. Jego brat Hans posiadał pozostałą część.
Oswald ożenił się w roku 1612. Poza swoją częścią Schmöllen posiadał również posiadłość Buckow (obecnie- Buków). Po jego śmierci, w roku 1620, przeszła jego część Schmöllen z powodu zadłużenia w ręce rodziny v. Unruh. Jego synami byli Hans i Alexander. Alexander zmarł w roku 1620. Hans dostał w tym samym roku lenno Buckow. Jego najstarszy syn Wolfnickel został w roku 1644 w Crossen (Krośnie Odrzańskim) zabity na rynku, po tym jak wzieto go do niewoli w Bukowie. Dlaczego tak się stało, brak bliższych szczegółów. Musimy zdac sobie jednak sprawę z faktu, że znajdowaliśmy się w tym czasie uwikłani w wojne 30- letnią i że Schenckendorffowie byli od czasu reformacji wyznania ewangelickiego.
Oswald v. Schenckendorff,  nasz przodek, miał czterech synów: Albrechta, Georga, Wilhelma i Georga Berndta Albrechta. O ostatnim wiemy, że umarł w roku 1644.   
Oswald podzielił swoją własność (dwie części Schmöllen) między swoimi dwoma najstarszymi braćmi tak, że posiadłość rozpadła się na trzy części: dwór górny, dwór w środku i dwór główny, który w momencie, jak Albrecht i Georg Wilhelm dostali spadek, należał już do rodziny Unruh. Bardzo ciekawe jest, w tym miejscu trochę szczegółowiej zapoznać się z panującą w Smolnie sytuacją.
Sytuacja chłopów w Smolnie była w XVII i XVIII wieku przez podział posiadłości bardzo ciężka. Ziemia w Smolnie  była bardzo lekka. Z 700-800 morgów, które przypadało na każdą część posiadłości, nie można było dużo uzyskać. Smolno posiadało trzech panów na swoim terenie, zamiast jednego. Każdy chciał żyć tak, jak jego stan powinien. W ten sposób doszło do tego, że rządzący przekazywali swoje narastające długi na chłopów. Wcześniej były daniny i służby chłopów, zobowiązanych właścicielowi, znośne. Teraz stały się ciężką pracą pańszczyźnianą. Jak szlachetni zobaczyli, że mimo całej surowości nie można więcej wydusić z chłopów, rozpoczęli z pracy chłopów więcej wyduszać z własnego terenu. Praca chłopów miała to przynieść, co nie przyniosły daniny. Teraz stoimy w środku poddaństwa chłopów. Wszyscy mieszkańcy Smolna byli wtedy własnością  władcy. Zostawali oni przejmowani wraz z posiadłością. Razem z nią byli też sprzedawani. Bez zezwolenia nie mogli opuszczać posiadłości. Śluby musiały też najpierw dostać pozwolenie od właściciela posiadłości. Przed sądem byli przez niego zastępowani.
  Dopiero ustawy o zniesieniu pańszczyzny za panowania Friedricha Wilhelma III na początku XIX wieku, zrobiły z chłopów wolnych panów na swoim terytorium. Albrecht v. Schenckendorff, najstarszy syn Oswalda, dostał w roku 1608 dwór główny Smolno jako lenno. Ożenił się w pierwszym związku z Barbarą v. Möstchen,  w drugim z Anną Marią v. Unruh. W roku 1649 został wspomniany jako nieżywy. Pozostawił dwóch synów: Wolf Baltzer umarł jako dziecko w roku 1705, Hans Christoph odziedziczył w roku 1681 dwór główny Smolno. W pierwszym związku ożenił się z Marią Hedwigą v. Kalenberg, w drugim w roku 1700 z Eleonorą v. Troschke. Obydwa związki pozostały bezdzietne.
Jest bardzo dobrym znakiem fakt, że rodzina Schenckendorff cały czas próbowała przekazywać swoją posiadłość w ręce Schenckendorffów, kiedy nie mieli spadkobierców. W ten sposób przekazał w dziedzictwie Hans Chris­toph dwór główny Smolno swojemu siostrzeńcowi Karlowi Sigismundowi, synowi swojego siostrzeńca Christopha Albrechta .
Georg Wilhelm v. Schenckendorff , syn Oswalda, jest w roku 1686 właścicielem posiadłości środkowej Smolno. Jego syn Christoph Albrecht,  urodził się 4.III.1670. Posiadłość odziedziczył w roku 1701. Od 1717-1721 był starostą okręgu Züllichau. 16.VI.1697 ożenił się z Ursulą Kathariną v. Unruh  z Klemzig (Klepska). Z tego związku było 12 dzieci. Christoph Albrecht umarł 14.V.1723. W starych dokumentach jest wspominany jako mądry, sprawiedliwy, wśród swoich poddanych lubiany władca, który starał się złagodzić ciężki los chłopňw. Portret jego wisi w kościele w Smolnie. Kopia jest do dnia dzisiejszego we własności rodziny.
Napis na drugiej stronie portretu mówi:
„Czytelniku, popatrz na nieśmiertelny pomnik śmiertelnika. Pan Christoph Albrecht v. Schenckendorff, starosta i właściciel Schmöllen, urodzony 4.III.1670, ożeniony w roku 1697 z v. Unruh. Spłodził z bożą łaską 12 dzieci i 14.V. 1723 wezwał jego nieśmiertelną duszę Bóg. Śmiertelne ciało pozostało dla pogrzebu w jego krypcie i zaliczyło 52 lata i 8 tygodni.”
W starym, jeszcze drewnianym kościele w Smolnie, który należał do posiadłości, znajdowała się krypta rodziny. W roku 1854 zburzono kościół, krypta przetrwała. Została ona włączona w budowę nowego kościoła. Po tym, jak Schencken­dorffowie w roku 1817 opuścili Smolno, podupadła krypta jeszcze bardziej. Została zmodernizowana dopiero w roku 1930.
Posiadłość rodziny leżała wtedy w większej części na terenach walk z roku 1759: Smolno, Buków, Kunowice i Mostki. Parę kilometrów dalej od Smolna leży wieś Kay (Kije). Tam poniósł Fryderyk Wielki dnia 13.VII.1759 wielką porażkę. Niedługo później, 12.VIII.1759, pod Kunicami, drugą. Podczas bitwy mieszkali w Smolnie sprzymierzeni z Austrią Rosjanie. Z dworu zrobili swoją kwaterę główną.
Sigismund Wilhelm Gottlob, pierwszy syn ze związku z Mag­daleną Marią Charlotte v. Stosch urodził się 1.V. 1760. Umarł 25.IV. 1771 w poczdamskim szpitalu kadetów na ospę. Drugim synem z tego związku był  Karl Friedrich August, nasz przodek. Z czterech synów jest więc znowu tylko jeden, który powadzi dalej nazwisko rodziny. Urodził się 25.IX.1762 w Smolnie. Jego życie ma dla nas szczególne znaczenie, ponieważ był on ostatnim właścicielem Schmöllen, ostatnim z prawie 400- letniej starej linii dziedziców z naszej rodziny. 
Był on dziedzicem i sędzią w Schmöllen, ale swój majątek wydzierżawił. Kiedy dzierżawca zmarł w roku 1781, sprzedał Karlowi Friedrichowi Augustowi swój spadek, dwór średni Schmöllen, majorowi Konradowi v. Troschke z Trzebiechowa. Co go skłoniło do tego czynu nie wiadomo. Kiedy w roku 1798 major Konrad v. Troschke umarł, przeszedł dwór na  własność rodziny v. Unruh, która od śmierci Friedricha Wilhelma v. Schenckendorffa w roku 1758 posiadała dwór główny..
  Karl Friedrich August odziedziczył w wyniku uchwały gabinetu Friedricha Wilhelma IV. von Preußen dnia 24.I.1794 dwór górny Smolno, własność jego zmarłego przyrodniego brata Alexandra Christiana Albrechta. W 1799 roku ożenił się z Charlotte Jeanette Wilhelmine v. Unruh-Buckow. Po niecałym 10- letnim związku umarł 20.III.1809. Wdowa poślubiła 17.VIII.1816 Karla Ernsta Friedricha v. Bocka, który uchodził też za właściciela Smolna. Jednak po kilku latach ich małżeństwo rozpadło się. W tym samym czasie sprzedał v. Bock dwór wyższy Smolno rotmistrzowi Hansowi Wilhelmowi v. Schweningowi z domu Jahnsfeld. Pieniądze, które pani v. Bock dostała po sprzedaniu własności, miały służyć jej do spłacenia długów (z gier).

W roku 1860 został nowo zbudowany dwór główny Smolno. Była to piekna budowla wykonana w stylu anglikańskim.
Razem ze sprzedażą dworu głównego  w roku 1817, dostała się w obce ręce ostatnia część własności Schenckendorffów. Jedynemu synowi Karla Friedricha Augusta v. Schen­ckendorffa, Juliusowi Albertowi Ernstowi Moritzowi, odebrano tym samym dziedzictwo.
W roku 1854 zbudowany został kościół, w którym wisiały zdjęcia i herb rodziny.
W ciągu następnych 100 lat zmieniało Smolno często właściciela. Kiedy Alexander v. Schenckendorff w roku 1976, a więc po drugiej wielkiej wojnie, pojechał na Śląsk (dzisiejsza Polska), żeby odwiedzić byłe własności rodzinne, z wielkiego dworu w Smolnie  nic nie znalazł. Jedynie rozpadła krypta rodziny i   zbudowany w 1854 roku kościół jeszcze stoją.
Ostatnia właścicielka Schmöllen, pani v. Baath, która w 1945 roku uciekła na Zachód, napisała Alexandrowi:
Od czasu, kiedy posiadłość nie była już w rękach pana rodziny, nie została nigdy więcej przekazana z ojca na syna. Mój ojciec kupił Smolno w 1911 roku od pana v. Kuczelsky, którego syn zastrzelił się w klasie lekcyjnej zamku.
Było przepięknie, wychowywać się w Smolnie. Odziedziczyłam go od mojego ojca w styczniu 1945 , który umarł 9.1.1945. Uciekliśmy 16.I, Rosjanie przyszli 28.I. Na początku lutego Rosjanie spalili doszczętnie zamek.


   I tak w dużym skrócie przedstawiała się historia tej starej, niewątpliwie zasłużonej dla regionu rodziny. Autor tej biografii mieszka do dzisiaj w Monachium.
Jeszcze kilka słów wyjaśnienia z mojej strony- pomimo tego, iz historia Smolna zajmuję sie już jakiś czas, jednak do tej pory nie miałem możliwości zlokalizowania wspomnianych dworów. Na pewno dworem głównym był wspominany wielokrotnie anglikański pałac zniszczony później pod koniec wojny. Znajdował się tam folwark. Problem jest z dworami niższymi, gdzie mogły się znajdować? Czy jeden z nich mógł być tam, gdzie znajdują się budynki w pobliżu stacji kolejowej? A może dworem był okazały budynek plebanii, ale równie dobrze mógł nim być budynek przy moście (mieszka tam obecnie pan Klementowski i p. Filla). Rzecz warta sprawdzenia...

Poniżej publikuję fragmenty kroniki rodu von Schenckendorff, który był właścicielem Smolna od XV- XIX wieku. Powyższa kronika została mi udostępniona przez pana Maxa von Schenckendorffa z Monachium.
"Najstarszy akt o posiadłości Schmöllen, pochodzi z dnia 25.IV.1498. W tym dniu podarował Elekt Rzeszy Johann Cicero von Bran­deburg (1486-1499) wioskę Schmöllen braciom Hansowi v. Schenckendorff i Berndowi jako lenno. Trzeci brat, Renz, który również jest wspomniany w aktach w latach 1450-1498, umarł w roku podarowizny.

  Lenno mogło być podarowane tylko przez władcę. To on był władcą lenna, wasalem. Lenno było przekazywane tylko tym mężczyznom, którzy pochodzili z rodzin z wyższego stanowiska. Lenno było dziedziczne. Od X wieku łączono lenno ze służbą wojskową. Poza tym wasal zobowiązany był zachować wierność panu lennemu, jak rownież do posłuszeństwa lennego i do usług na dworze. Usługi wojenne zostały z czasem zastępione usługami pieniężnymi. Poza tym posiadał pan lenna prawo, w razie potrzeby schronić się w grodzie lennika. Przy pobraniu lenna musiał lennik złożyć przysięgę lenna. Jako dowód wystawiano tak zwany list lenny. Ten akt podpisywany i złożony był na Mannengericht (sąd lenny). Ze zgodą pana lennego mogło być lenno rownież sprzedane, jeżeli chodziło o wiernego i posłusznego lennika.

W Niemczech skończyło się lenno dopiero w połowie XIX wieku, w tym samym czasie jak zniesienie własności lennej.

Hans i Bernd v. Schenckendorff byli obaj właścicielami wsi Schmöllen. Akt lenna z 1498 roku brzmi:

My Johann, z Bożej łaski hrabia bran­denburski, szczeciński, pomorski, książę i hrabia norymberski i książę Rugii, uznajemy i oświadczamy publicznie tym listem, że po wymarciu linii Schenckendorffów, nasi kochani i wierni Hans i Bernd Schencken­dorff dziedziczą wieś Schmoellen ze wszystkimi do niej należącymi odsetkami, emeryturami, najwyższymi i mniejszymi sądami i wszystkimi sprawiedliwościami, nabywają prawo do dziedziczenia przez ich potomków i następców posiadłości Schmoellen.”

Przez prawie 400 lat była wieś Schmöllen we własności rodziny v. Schenckendorff.



Dlatego powinna ta mała część ziemi, tak ważna dla nas, tutaj trochę szczegółowo być opisana: W ostatnim czasie, kiedy Hans i Bernd von Schneckendorff przejęli majątek Schmoellen, w ich posiadaniu znalazło się 2300 morgów ziemi. Wieś zamieszkana była przez skromnych lub zamożniejszych chłopów, którzy od swojego pana otrzymali dokładnie wydzieloną działkę. Do wspólnego użytku, jako wspólna własność, pozostały: pastwisko, trzcina, wodopoje dla bydła, stawy rybne, glina i piasek. Państwo pozostawiło jednak do swojej wyłącznej dyspozycji las, prawo do polowań i część stawów rybnych. Za grunty, które mogły być przez chłopów dziedziczone, należały się panu służba i część zbiorów. Zobowiązania chłopów wobec pana nazywano "dziedzicznym poddaństwem" lub "zobowiązanym chłopem". Oprócz tego w Schmöllen zamieszkiwali chłopi, którzy dziedziczyli swoje dobra bez świadczenia żadnych zobowiązań swemu panu. Przykładem tego może być urząd "Lehnschulzenamt". Chłopi zachowywali początkowo swoje swobody, z których byli dumni, ale niedługo cieszyli się niezależnością. Możni tych ziem uwikłali się w konflikty zbrojne i podupadli gospodarczo i byli coraz

coraz częściej zmuszeni odstąpić od wpływów z gospodarstw i praw mieszkańców wsi na korzyść szlachty, aby moc liczyć na ich wsparcie. Przez to wolni chłopi spadli do rangi poddanych rycerstwu.

 Także wójt lenny stracił swoje prawa, kiedy Schmoellen przelała swoje prawa na korzyść Schenckendorfffów i ich panów lennych. Wójt, który dziedziczył swój urząd, tak jak wójt lenny,( jak nazywani byli w tamtych czasach) piastowali swój urząd wyłącznie w imieniu swojego pana. Był to "Scholze des Herrn v. Schenckendorff". Wszystkie domy w Schmoellen byly budowane szeregowo, jak je budowano wtenczas w całej Europie północno-wschodniej. W takim samym stylu ustawione były gospodarstwa dworskie w Schmoellen. Schneckendorffowie urządzili stajnie i szopy jak ich chlopi, jedynie bardziej przestronne i większe. Jednopiętrowy dwór znajdował się pośrodku majątku, otoczony rozległym parkiem. Dom był pokryty gontem. Był to dobry znak dla trwałości domu, który stał do 1860 roku w swojej pierwotnej formie. Potem ściany budynku były uzupełniane kamiennym murem. W tym pokrytym gontem domu, musimy więc wyobrazić sobie, Hansa i jego brata Bernda (albo Berendta) v. Schencken­dorff około roku 1500. Bernd syn, Bernhard kupił w roku 1531 posiadłość Buckow. Umarł w 1597 roku. Był ojcem tej linii v. Schenckendorff, która miała swoje posiadłości w pobliżu Glatz. O tej „Glatzer linii” będzie jeszcze mowa później.

Hans v. Schenckendorff ze Schmöllen miał dwóch synów. Hansa, który został wspomniany jako zmarły w roku 1531, i Wolfa, który w tym samym roku obejmuje Schmoellen jako jego właściciel. Za nim jego syn, , który jest w roku 1571 wspomniany dokumentalnie jako władca Schmöllen. Był on ożeniony z v. Seefeld z domu Drummendorf. Umarł w roku 1575.

Oswald, nasz przodek posiadał w latach 1598-1620 dwie trzecie posiadłości Schmöllen. Jego brat Hans posiadał pozostałą część.
Oswald ożenił się w roku 1612. Poza swoją częścią Schmöllen posiadał również posiadłość Buckow (obecnie- Buków). Po jego śmierci, w roku 1620, przeszła jego część Schmöllen z powodu zadłużenia w ręce rodziny v. Unruh. Jego synami byli Hans i Alexander. Alexander zmarł w roku 1620. Hans dostał w tym samym roku lenno Buckow. Jego najstarszy syn Wolfnickel został w roku 1644 w Crossen (Krośnie Odrzańskim) zabity na rynku, po tym jak wzieto go do niewoli w Bukowie. Dlaczego tak się stało, brak bliższych szczegółów. Musimy zdac sobie jednak sprawę z faktu, że znajdowaliśmy się w tym czasie uwikłani w wojne 30- letnią i że Schenckendorffowie byli od czasu reformacji wyznania ewangelickiego.

Emigracja rodziny Gross do Australii w r. 1853.

Przodek rodziny Gross - Johann Friedrich Gross urodził się w Groß Schmöllen (Smolnie Wielkim) dnia 22 października 1834 roku. Jego rodzicami byli: Johann Samuel Gross i Anna Maria z domu Gogel.

Friedrich i Joanna Eleonora  mieli rodzinę składającą się z pięciu synów i pięciu córek.

W czasie ich pobytu w Smolnie wieś składała się z dwóch części- Smolno Wielkie (Groß Schmöllen) i Smolno Małe (Klein Schmöllen). W głównej części Smolna Wielkiego znajdował się kościół luterański, w którym to Friedrich jako dziecko był ochrzczony.

Osiem, czy dziewięć biednych rodzin mieszkało w Smolnie Małym. Friedrich urodził się i spędził swe dzieciństwo właśnie tam. W tej wsi typowa rodzina miała 2 lub 3 krowy, uprawiali ziemniaki, warzywa, trochę owoców, zboże (przeważnie jęczmień i owies, ale na lepszych skrawkach ziemi uprawiano nawet pszenicę). Jednak ich zbiory były dosyć małe ze względu na słabe gleby znajdujące się na tym terenie. Rodziny tam mieszkające były bardzo pracowite, ale ludzie ledwo zarabiali na życie w tej biednej okolicy. W takiej sytuacji, z nadzieją w Bogu, postanowili zostawić swoją ojcowiznę i wyjechać za chlebem aż do Australii. Część tej rodziny jednak pozostała.Dowodem tego jest nagrobek Emmy Gross na naszym cmentarzu.

Friedrich Gross nie był w swej decyzji odosobniony, takich gospodarzy jak on, było wtedy więcej. W tej wsi było sporo bardzo małych gospodarstw. Był tam młyn wodny, którego właścicielami byli bracia Müller. Obsługiwali oni ten młyn do czasu, kiedy został zniszczony przez potężny huragan, który nawiedził tę okolicę. W czasie tego huraganu jeden z braci stracił życie. Ocalony drugi brat- Chrystian zdecydował się również na wyjazd do Australii, tak samo , jak jego sąsiedzi. Jego decyzję zdeterminował fakt, ze nie było go stać na odbudowę zniszczonego młyna. Chrystian Müller wziął ze sobą w podróż  swoją żonę i dzieci- Eleonorę, Karla, Augusta, Wilhelma oraz Friedricha. Wszystkim opłacił podróż do Australii za pieniądze uzyskane ze sprzedaży swego jednopiętrowego domu.

Później autor biografii opowiada o historii małżeństwa Eleonory (córki Chrystiana Muellera) z Friedrichem Grossem. W liście przewozowym ich przodek był zarejestrowany jako Friedrich Gross i na wszystkich oficjalnych dokumentach tylko jedno chrześcijańskie imię jest użyte jako „Friedrich”. Dlatego w tej biografii to imię jest najczęściej wymieniane jako imię przodka (zamiast „Johann).

Friedrich podróżował do Australii na 848-tonowym statku „Wilhelmsburg”. Dnia 17 maja 1853 roku, kiedy to załadowano statek, odcumował on od nabrzeża w Hamburgu i był holowany przez 70 mil rzeką Elbe (Łabą) do portu w Cuxhaven. Dowódcą statku był J.C.H. Müller. W Cuxhaven hol został odczepiony i rozpoczęła się wielka podróż do Australii. Chrystian dopłynął do Melbourne dnia 29 sierpnia 1853 roku. Ich przodek wspominał też o tym, że na statku były kabiny 7-osobowe. Razem płynęły 484 osoby w środkowej i tylnej części, przeważnie Niemcy.

Z Melbourne Friedrich udał się do Germantown. Friedrich i rodzina Müller, jak i inni przybysze osiedli tam. Miasteczko Germantown było już wtedy prężnie rozwijającą się społecznością niemieckich emigrantów, stąd ta nazwa. To niewiarygodne, że silnie się tu rozwijający przemysł winiarski był główną atrakcją (chyba zawodową też) pierwszych mieszkańców .

W czasie I wojny światowej miasteczko Germantown z powodu rosnących nastrojów antyniemieckich, zmieniło swą nazwę na Groverdale i tak już pozostało do dziś...
------------------------------------------
Mieszkańcy m. Groß Schmöllen, którzy wyemigrowali do Australii w XIX w.


Johanne Louise Einsporn, urodzona w Groß Schmöllen, przybyła do Australii w 1845 roku na pokładzie statku "Emma", którego właścicielem był John P.C. Goddeffy & Son z Hamburga, kapitanem statku był Meyer.
Ojcem jej był Friedrich Wilhelm Einsporn
matką Anna Einsporn z domu Kolokivitz
mężem jej był Otto Hannasky.


Karl Wilhelm Stein, urodzony w 1836 roku w Groß Schmöllen, zmarł 06 września 1924 roku w Echuca w stanie Victoria w Australii, był farmerem, wyemigrował do Australii w 1853 roku.


Karl Kuberne, lat 19,
Martin Labsch, lat 47 z żoną
Wihelm Tunack, lat 38, robotnik dniówkowy z żoną i czwórką dzieci
Friedrich Böhm , lat 26, z żoną
wyemigrowali do Australii w 1852 roku.
 Pastorowie ze Smolna.

 Wśród skąpych informacji na temat pastorów ze Smolna pojawiło się kilka danych. Oto niektóre z nich:
 
Georgius Mulius- ur. ok. 1585 r. proboszcz od około 1620- 1635 roku. Jego córka- Katharina Mulius ur. w roku 1618, zmarła w Sulechowie 22 listopada 1678 roku.
Johann Fendius ur. 17 lutego 1639  w Zbąszyniu (Bentschen), był proboszczem na pewno od roku 1665. Niestety, brak danych do kiedy pełnił tę posługę.
Prawdopodobnym ostatnim pastorem był Haupt, który opuścił Smolno wraz z ostatnim transportem uchodźców do Niemiec, czyli na jesieni 1945 roku.

Mapa Smolna Wielkiego z 1938 roku.


Znalazłem bardzo ciekawy materiał źródłowy, jakim są niewątpliwie fragmenty kroniki miasta Świebodzina z przełomu XIX i XX wieku. W wielu fragmentach jest tam mowa o Smolnie i najbliższych okolicach- Kargowie, Trzebiechowie i innych, bliskich nam miejscowościach. Miłej lektury!


31 października 1906 r.
W Kargowej na zebraniu Związku Nauczycieli nauczyciel z Chwalimia Pan Reetz miał odczyt o sytuacji w b. Wielkim Księstwie Poznańskim i postawie Polaków w czasie wojny z Napoleonem w 1806 roku.

06 listopada
Poszukuje się nauczycieli na 3 wakaty w szkole w Wojnowie, Starym Kramsku i Starym Jaromierzu.



1 marca 1905 r.
Nowe Sanatorium w Trzebiechowie oferuje swoje usługi chętnym i rekonwalescentom.

5 marca
Książę Henryk XXXIV von Reuß z Trzebiechowa rozpoczął 3 semestr studiów w Heidelbergu.

12 lipca
Burze i opady: zgorzała stodoła w majątku rakowskim. Odra podniosła się o 100 cm.
Pożar w Cigacicach. W Głuchowie spaliła się stodoła chłopa Fellera i sąsiada Beckera.



26 lipca
Władze powiatowe i gawiedź witały Wielką Księżną Władymirowną, która specjalna salonką wracając z Paryża raczyła odwiedzić Księżnę von Reuss w Trzebiechowie i nowe sanatorium.

11 sierpnia
Ostrzeżenie władz powiatowych przed wałęsającymi się bandami Cyganów. W Kargowej używali przy rabunku rewolweru.



7 stycznia 1904 r.
- rozpoczęcie rozbudowy dworca kolejowego w Sulechowie w związku z budową linii regionalnej do Wolsztyna

22 luty
- koszty budowy kolei z Sulechowa do Wolsztyna wyceniono na 2 948 000 marek w złocie

29 luty
- hrabia Kościelski ze Smolna Wielkiego ponownie wybrany na sołtysa.

15 marzec
- zmarł we Wrocławiu książę Henryk XIX von Reuss z Trzebiechowa

5 listopada
- dyrekcja budowy kolei regionalnej z Sulechowa do Wolsztyna zadeklarowała ukończenie robót na l maja 1905



10 grudnia
- odwiedziny Jego Wysokości księcia Weimaru w Trzebiechowie, który do Zbąszynia raczył przyjechać własną salonką;







11 maj 1900 r.
Spedytor i przedsiębiorca Pan H. Woyschatzky z Cigacic otrzymał zezwolenie na spław drewna i desek Obrzycą od Kargowej oraz prace wodne przy pogłębianiu i umacnianiu brzegów.





28 maj
Wielki pożar w Kolsku.
Małżeństwo Heinrichów z Kij obchodziło Złote Gody z udziałem władz.



27 grudnia 1899 r.
Wielki pożar stodół i szop w majątku w Kijach, dzięki pomocy sąsiedzkiej straży pożarnej z Pałcka, Mozowa, Kalska, Niekarzyna i Sulechowa udało się uratować część zabudowań.



Poniżej zamieszczam ciekawostkę- fragment niemieckiej mapy ze Smolnem i najbliższą okolicą.



Wspomnienia mojej babci Olgi.


Rodzina mojej babci Olgi pochodziła z terenów obecnej zachodniej Ukrainy. Mieszkała w niewielkiej wsi Wodniki, koło Halicza w województwie Stanisławów ( obecnie Iwano- Frankowsk). Przed wojna na tych terenach mieszkało bardzo wielu Polaków. Żyli oni tam nieprzerwanie od kilkuset lat. Jednak dziejowa zawierucha sprawiła, że przyszło im mieszkać w otoczeniu Ukraińców,  Rosjan, Niemców, Tatarów i Żydów. Nikomu to jednak tak bardzo nie doskwierało, potrafili żyć ze sobą we względnej zgodzie.
Babcia nigdy nie twierdziła, żeby żyło im się w dostatku i luksusie. Czuli się jednak tam szczęśliwi. Nie przewidzieli jednak najgorszego, że wybuchnie wojna, a wraz z nią zacznie się ich gehenna. Zaczęli być prześladowani przez hordy Ukraińców z UPA, którzy ubzdurali sobie, że chcą mieć wolną, niepodległą Ukrainę, a jedyną przeszkodą w tym byli wg nich Polacy. Zaczęły się masowe mordy, torturowanie ludzi w okrutny sposób, sianie strachu i terroru wśród Polaków.
Rodzina mojej babci też musiała wtedy wyjechać. Pozwolono im zabrać ze sobą jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Zostawili tam swoje domy, swoje pola, łąki, zwierzęta ( tylko nieliczni mogli zabrać je ze sobą), cały inwentarz, maszyny, sprzęty rolnicze. Zostawili tam swoją duszę i serce, wszak mieszkali tam od wielu pokoleń. Był to dla nich wielki cios, tak nagle porzucić wszystko i wyjechać stamtąd w nieznane.Zatrzymali się na stacji kolejowej w Świebodzinie, wtedy to był jeszcze Schwiebus. Mieli ochotę tam nawet zamieszkać, jednak zdecydowali, że pojadą dalej. Wysiedli na stacji w Sulechowie. Tak się złożyło, że i tam nie zagrzali dłużej miejsca, widocznie życie w mieście nie było im pisane. Ostatecznie osiedli w Smolnie Wielkim. Gdy już tu przyjechali, to okazało się, że zamieszkało tu juz wielu ich znajomych, a nawet sąsiadów. tak więc gorycz wygnania została chociaż trochę osłodzona przez to, ze nie będą tu czuli się aż tak bardzo obco.Na początku było im wszystkim bardzo ciężko. Nie mieli przecież podstawowych rzeczy i sprzętów, niezbędnych w gospodarstwie domowym. Jednak z biegiem czasu i z tym było coraz lepiej. Po kilku latach takiej mordęgi mogli jako tako odetchnąć.

Sytuacja polityczna wciąż była bardzo niepewna, nieustannie pojawiały się plotki o tymczasowości ich pobytu. Mieszkali tu już wprawdzie ładnych parę lat, ale wciąż żyli pod presją, że w każdej chwili mogą wrócić tu Niemcy. Z jednej strony czuli się tu trochę jak intruzi, ale z drugiej , nie wiedzieli gdzie mieliby wracać, bo na Ukrainę juz nikt ich wpuści. Żyło im się w takiej atmosferze niełatwo. Na  szczęście okazało się, że są to tylko strachy na Lachy.Jedno jednak nie dawało im spokoju- nie byli za bardzo pewni tego, że zostaną tu na stale.Mijały kolejne lata, coraz rzadziej myśleli już o powrocie , o niemieckim straszaku, starali się żyć normalnie. Przyzwyczaili się do tej pięknej okolicy. Nie zauważyli tego, a może to było całkiem naturalne, jak sami stworzyli tu niepowtarzalny klimat, stopniowo wrastali w tę ziemię. Ich społeczność coraz bardziej zaczynała przypominać tę z Kresów. Nostalgia jednak za tym, co tam pozostawili na pewno została.
Babcia lubiła opowiadać, np. o żniwach w tamtych czasach:

" Jak przypomnę sobie np.żniwa, to łza mi się w oku kręci. Kiedyś był taki zwyczaj, że jak ktoś żniwował pierwszy, to sąsiedzi szli ochoczo do niego z pomocą. To było wtedy jak rytuał, jako element dawnego życia towarzyskiego. Na polu podawano obiad dowieziony przez gospodarzy( ale jak on smakował! ), było picie nie zawsze bezprocentowe! Śpiewano przy tym, było wtedy dużo śmiechów, żartów. Ale było wtedy wesoło, czuło się taką specyficzną wspólnotę  i więź między nami. Takie okazje, jak wspólne żniwa, czy wykopki bardzo integrowały naszą społeczność. A ile było takich przypadków, że gdy zdarzyło się komuś jakieś nieszczęście, np. pożar, czy zalanie mieszkania, to mieszkańcy pomagali takiemu nieszczęśnikowi jak tylko potrafili najlepiej. Przynosili im żywność, darowali sprzęty domowe, pościel, naczynia czy inne rzeczy przydatne w gospodarstwie domowym. Dzięki takim właśnie wydarzeniom poznawaliśmy się coraz lepiej i mieliśmy do siebie coraz większy szacunek i zaufanie.
Tu na początku prawie nic nie było, oprócz odrapanych, opustoszałych budynków. Bardzo dużo pozostawionych tu po Niemcach gospodarstw było splądrowanych przez bandy szabrowników którzy byli tu przed nami. Tak więc musieliśmy organizować tu wszystko niemalże od początku, wcale nie dziwię się, że nazywali nas później pionierami. Muszę jednak się przyznać, że przed wojną ta wieś była bardzo dobrze urządzona. Był tu młyn, dwa duże sklepy, gospoda, piekarnia, szewc, kowal, był nawet majątek ziemski ze zrujnowanym podobno przez Rosjan pałacem ( znajdował się on tam, gdzie jest PGR), cegielnia, stacja kolejowa, piekarnia i jeszcze kilka innych zakładów usługowych. Podobno przed wojną mieszkało tu ponad 700 osób. Wiem tylko tyle, że w moim domu mieszkał przede mną Niemiec o nazwisko Kupke.Tak więc na początku nie było lekko, jednak dzięki pomocy sąsiadów i znajomych zaczęliśmy radzić sobie coraz lepiej. I tak z biegiem czasu, z biegiem lat jakoś wrastaliśmy w tę ziemię zapominając o tym, co nas tu kiedyś spotykało na początku. Jednego tylko będzie mi żal- moich rodzinnych Wodnik, tamtego klimatu tu nigdy nie będzie, Nie chcę użalać się nad swym losem, jak to było kiedyś strasznie, zwłaszcza jak musieliśmy prawie każdą noc pod koniec wojny  spędzać w lesie w obawie przed pogromami band z UPA. Straciłam wielu bliskich i sąsiadów przez tych bandytów, ale ja jestem już w takim wieku, że już im wybaczyłam te zbrodnie, nie rozumiem tylko jednego- w imię czego oni to robili? Przecież przed wojną żyliśmy z nimi w zgodzie, odwiedzaliśmy się wzajemnie, pomagaliśmy sobie, aż tu nagle z dnia na dzień staliśmy się wrogami i w końcu musieliśmy uciekać z ziemi, która była naszą ojczyzną. Dziwię się Niemcom, że oni tak jak niegdyś my, mają wciąż nadzieję, że nasze ziemie zachodnie do nich wrócą. Ja już się nie łudzę- my już tam nigdy nie wrócimy, chyba, że jako turyści. Ale żal i nostalgia za tym, co odeszło pozostanie... "

Kto tu mieszka?
Skład etniczny mieszkańców Smolna Wielkiego jest bardzo zróżnicowany. Struktura etniczna przypomina tygiel kulturowy. Można tu spotkać przedstawicieli bardzo wielu kultur.  Trzon mieszkańców wsi stanowią przesiedleńcy ze Wschodu. Pierwsza grupa to przybysze z obecnej zachodniej Ukrainy ( Lwów, Stanisławów, Tarnopol), druga grupa to osadnicy z Białorusi ( Grodno, Baranowicze, Nowogródek), trzecia grupa to osoby z terenu Litwy (Wilno, Kowno, Troki).
Oprócz kresowiaków jest spora grupa osób z centralnej Polski, ale też sporo osób jest z Dolnego Ślaska i Wielkopolski. Coraz więcej osadników osiedla się z pobliskich miast.
Tak więc struktura etniczna i kulturowa jest bardzo różnorodna.
Muszę stwierdzić, że różnice kulturowe coraz bardziej się zacierają, coraz więcej zwyczajów (niegdyś bardzo popularnych ) zaginęło, np. chodzenie po kolędzie grup kolędników, we wsi nie istnieją żadne formy folklorystyczne. Ale problem ten nie dotyczy tylko naszej wsi, lecz większości Polski.

Trochę o niedawnej historii...
Pamiętam, że kiedyś w Smolnie istniało sporo budynków, które pełniły rolę budynków użyteczności publicznej. I tak dla przykładu, jeszcze w latach 80- tych istniała tzw. klubo-kawiarnia w miejscu obecnej sali , obok której znajduje się kuchnia i zaplecze sanitarno- socjalne. Kiedyś funkcjonowała tam wspomniana klubo- kawiarnia. Było tam trochę stolików, był telewizor, można było wypić tam kawę, porozmawiać z przyjaciółmi, pograć w karty, czy inne gry, poczytać prasę. Pamiętam, że przez kilka lat kierowniczką klubu była moja ciocia Krystyna Rusiecka, później przez jakiś czas szefowała tej instytucji p. Stefania Pigłas. W tej niewielkiej salce odbywały się dyskoteki ( nazywane w tamtych czasach potańcówkami). Ogólnie funkcjonowanie tego przybytku niejeden mieszkaniec Smolna wspomina z nostalgią. Pamiętam, że w pomieszczeniu, gdzie jest teraz kuchnia, znajdowała się biblioteka prowadzona wtedy przez wieloletnią kierownik szkoły p. Weronikę Janczałek. Było tam jednak bardzo ciasno i nie było miejsca na większy księgozbiór. Dopiero, gdy przeniesiono bibliotekę do sali byłej klubo- kawiarni, wówczas warunki się polepszyły i było całkiem znośnie. Już wtedy szefową placówki była pani Szymańska.
Inną placówką, którą pamiętam w miarę dobrze była stacja kolejowa, której budynek stoi zresztą do dzisiaj. młodsi mieszkańcy pewnie nie pamiętają, że funkcjonowało kiedyś u nas połączenie kolejowe Sulechów- Wolsztyn. Zawiadowcami stacji byli: pan Broniszewski, pan Kulikowicz, pan Kostański. Pełniącym obowiązki kasjera i dyżurnego ruchu był nieżyjący już pan Michał Szałapata.
Działalność kolei niejeden wspomina z sentymentem. Jeszcze w latach 80-tych funkcjonowała tzw. Lubuska Kolej Regionalna, lecz działała zaledwie kilka miesięcy i od tamtej pory nasza stacja została zlikwidowana, jak i cała linia.
Szkoła. Nim nasza szkoła zastała wybudowana, to dzieci musiały się uczyć w kilku budynkach, które szkołą nie były. Uczono dzieci w budynku, gdzie mieszka dziś pani H.Filla, także w mieszkaniu P. Jurczyków istniało jedno pomieszczenie klasowe, a także w mieszkaniu, gdzie mieszkają dziś nasi przesiedleńcy z Kazachstanu ( mieszkali tam kiedyś P. Lachowiczowie) były dwie klasy. Była tam też biblioteka, którą później przeniesiono do budynku klubo- kawiarni.
Przez wiele lat funkcjonowała u nas piekarnia Pana Pigłasa. Był przy niej drewniany kiosk, w którym sprzedawano smaczne pieczywo. Przez długi czas pracowała tam P. Tomczak.
W budynku, gdzie dzisiaj funkcjonuje sklep P. Golli, była kiedyś zlewnia mleka. Jej wieloletnim kierownikiem był Pan Olechnowicz. Kiedyś bardzo wielu rolników hodowało krowy i zajmowało się produkcją mleka, dlatego też mleczarnia funkcjonowała całkiem dobrze. jednak niestety i to upadło.
W budynku, w którym mieszka dziś rodzina Pana Świstunia, był kiedyś sklep z artykułami metalowymi i gospodarstwa domowego. Można tam było kupić niemal wszystko, co było niezbędne do gospodarstwa domowego, a więc garnki, naczynia, widły, kosy, koła do roweru, narzędzia i szereg innych rzeczy. w tamtym sklepie pracowała też Pani Tomczak.
W miejscu obecnego sklepu P. Klujów funkcjonował sklep spożywczy GS-u w Kargowej. Przez wiele lat sprzedawała w nim p. Natalia Wenne, a po niej jej córka Irena. Na początku lat 90- tych sklep został zlikwidowany i od tamtej pory jest własnością P. Klujów.
W miejscu, gdzie znajduje się dzisiaj hydrofornia, było sporych rozmiarów boisko piłkarskie. Grano na nim kiedyś niemal codziennie, a w niedzielę rozgrywano mecze. Chętnych do gry nie brakowało. Później mecze rozgrywano na większym znacznie boisku przy szosie w kierunku na Kargowę.


Polecam wszystkim, którzy zainteresowani są tematyką naszej lokalnej społeczności, książkę pana Stefana Petriuka- "Unrugowa i Kargowa". Książka ta jest monografią na temat Kargowej i okolic, ale jest w niej też sporo odniesień do Smolna. Np. autor podaje, że w roku 1933 w Smolnie Wielkim mieszkało 713 mieszkańców , czyli podobnie, ile teraz liczy mieszkańców nasza wieś.Wiadomo było też, że  w czasie powstania Wielkopolskiego znajdował się w Smolnie oddział Heimatschutzu, a jednostką artylerii, która ostrzeliwała Kargowę ze smoleńskich wzgórz kierował rotmistrz Ernst von Einem. Trzeba też wspomnieć, że zaraz przed Chwalimiem była granica między powiatem Schwiebus- Zuellichau (w którym było Smolno), a powiatem Bomst (czyli babimojskim).
Autor opisuje też taki incydent: 5 marca 1735 r. polskie oddziały napadły na Kargowę. Miasta broniło 250 Saksończyków. Po początkowej skutecznej obronie, ulegli jednak przewadze liczebnej wojsk wojewody lubelskiego- Adama Tarło. Gdy miasto zostało zajęte, wojewoda rozkazał spalić pałac. Przez dwa tygodnie miasto było plądrowane i zostało częściowo spalone. Mieszkańcy schronili się w pobliskim Smolnie, na terenie posiadłości należącej do krewnych Unruhów, tj. von Schenckendorffów. Dopiero po nadejściu odsieczy księcia von Weissenfelsa, oddział polski opuścił miasto. Smolno zostało wyzwolone prawdopodobnie 29 stycznia 1945 roku. Wiadomo było, że pierwsze masowe wysiedlenie Niemców z okolic Kargowej, ale pewnie też i Smolna, miało miejsce w czerwcu 1945 r., a kolejny etap wysiedleń przypadł na listopad tego samego roku.



Postanowiłem ujawnić niewielki fragment monografii, nad którą ostatnio pracuję. Pierwszy tekst dotyczy wspomnianego niegdyś przeze mnie napisu na reliefie, znajdującym się w naszym kościele. Oto przetłumaczony tekst, a poniżej jego wersja niemiecka.

„Czytelniku, popatrz na nieśmiertelny pomnik śmiertelnika. Pan Christoph Albrecht v. Schenckendorff, starosta i właściciel Schmöllen, urodzony 4.III.1670, ożeniony w roku 1697 z v. Unruh. Spłodził z bożą łaską 12 dzieci i 14.V. 1723 wezwał jego nieśmiertelną duszę Bóg. Śmiertelne ciało pozostało dla pogrzebu w jego krypcie i zaliczyło 52 lata i 8 tygodni.”


Eine Inschrift auf der Rückseite des Bildes berichtet:
lesser, Betrachte das unsterbliche Denkmal Eines Sterblichen, Als des Hochwohlgeborenen Herrn, Herrn Christoph Albrecht v. Schenckendorff, Sr. königl. May.in Preußen wohl meritiert gewesener landrath
und Erbherr auf Schmöllen, der A.D.1670 den 4. Mertz gebohren ward, im Jahre 1697 sich mit einer v. Unruh vermählte. Erzeugte unter Gottes Segen 12 Kinder und
A.D.1723, d. 14. May überlieferte er Gott die unsterbliche Seele wieder. Der sterbliche Leib blieb zur Einsenkung in dessen Erbgruft zurück nach erlangte Alter von 52 Jahren 8.
Christoph Albrecht v. Schenckendorff.”

I jeszcze tekst pochodzący z kroniki rodziny von Schenckendorff, wyjaśniający nam, kto był ostatnim właścicielem pałacu i ostatnich dniach ich pobytu w Smolnie:

Ostatnia właścicielka Schmöllen, pani v. Baath, która w 1945 roku uciekła na Zachód, napisała Alexandrowi (von Schenckendorff):
„Od czasu, kiedy posiadłość nie była już w rękach pana rodziny, nie została nigdy więcej przekazana z ojca na syna. Mój ojciec kupił Schmöllen w 1911 roku od pana v. Kuczelsky, którego syn zastrzelił się w klasie lekcyjnej zamku.
Było przepięknie wychowywać się w Schmöllen. Odziedziczyłam go od mojego ojca w styczniu 1945 , który umarł 9.1.1945. Uciekliśmy 16.I, Rosjanie przyszli 28.I. Na początku lutego Rosjanie spalili doszczętnie zamek.”

Z panem Johannesem von Baath mam zaszczyt ostatnio korespondować. Dzięki niemu otrzymałem ostatnio sporo zaskakujących dla mnie zdjec dawnego Smolna i ...prawdziwy rarytas- plan Smolna z 1944 roku z wypisanymi na nim nazwiskami wszystkich włascicieli domów. Lista zawiera ponad 100 nazwisk!
Oto ta lista;

Dolling
Kaserne
Eichler
Nitschke
Eichler
Rachner
Müller
Molkerei
Pickalick
F.Mettner
Loechel
Hellwig
Kupke
Sommer
Hoffmann
Kasperke
Diechweld
Swank
Spies
K. Gross
W. Schulz
Roehr
Matisch
Strauss
Merkel
Fleisch
Gaehle
Schulz
Hahn
Loechel
Schultz
Armenhardt
Inckfeldt
Kupke
Kasiorke
Selling
Linke
Hahn
Baum
H. Gramsch
Nagel
E. Woith
K. Kaliske
K. Güttner
Padriske
E. Gramsch
Fengler
H. Albrecht
Entwurf
O. Gramsch
Gaertner
Müller
F. Stein
H. Matiske
Gross
Koch
Pietras
Model
Stolpe
Burhardt
Loechel
Brusse
Quaschning
Kurzmann
Wünderseld
Gutsch
K. Schulz
Stein
Kuhn
Pietsch
Gramsch
Otto
Schneider
Schulz
Fimmel
Lobstein
Nagel
Güttner
Schuster
R. Hoffmann
F. Rodcke
Paschirbe
E. Pietras
Kaliske
Martischke
Kuppe
Gross
Paschirb
Schultze
Bau
Rau
Ernst von Einem- właściciel majątku
von Baath
Mirus
Kanen

Lista jest jeszcze niekompletna, gdyż nie wszystkie zapisy jestem w stanie rozszyfrować.









Miałem już dawno o tym napisać, ale dopiero teraz postanowiłem zabrać się za ten temat. Chodzi mi o zupełnie zapomniany, bodajże ostatni smoleński zabytek poza kościołem. Różnica pomiędzy tymi dwoma obiektami jest o tyle istotna, że nasz kościół jest zadbany i żyje. Nie można tego powiedzieć o budynku dawnej gorzelni. Jest w chwili obecnej w opłakanym stanie. Ten jeszcze XIX-wieczny budynek, jest w stanie katastrofy budowlanej. Wejście do środka jest bardzo niebezpieczne i grozi zawaleniem. Szkoda,że ten budynek pamiętajacy być może czasy rodziny von Schenckendorffów ulega stałej degradacji. Czy nie ma żadnej instytucji, czy osoby prywatnej, która chciałaby zająć się odnowieniem tego budynku?  Sam budynek po odnowieniu mógłby służyć do rozmaitych celów. Te sugestie poddaję pod rozwagę naszym władzom samorządowym. Nie wiem, być może jest jakiś problem natury właścicielskiej, związany z tym budynkiem. Niewątpliwie byłoby szkoda, gdyby uległ całkowitemu zniszczeniu. Tymczasem przedstawione fotografie mają przypominać o istnieniu tego obiektu, tyle tylko, że obecny jego stan nie jest powodem do dumy.
 

 

 

 



Dzięki uprzejmości mojego kolegi Rafała ze Smolna Wielkiego, mam przyjemność przedstawić bardzo ciekawy niemiecki dokument. Jest to świadectwo ukończenia nauki w zawodzie murarza przez pana Rau ze Smolna. Kurs taki miał miejsce we Frankfurcie nad Odrą. Widać wyraźnie, że aby pracować w tym zawodzie, trzeba było wykazać się odpowiednimi kwalifikacjami. Szkoda, że takie dokumenty są unikatem, jest ich coraz mniej i są po prostu bezcenne.

 

 





Otrzymałem od mojego niemieckiego kolegi- Klausa z Westfalii, bardzo interesujący fragment książki telefonicznej dotyczący Smolna,ale  także i Okunina, Wojnowa i Kargowej.
 
Dla nieznających języka niemieckiego, objaśniam niektóre określenia zawarte w tym spisie:
Haushalwr. - majordomus, zarządca domu
Landwirt  - ziemianin
Rittmstr. - mistrz jazdy konnej
Fleischermeister- mistrz rzeźnicki, masarski
Gendarmerie- żandarmeria
Postenbereich- punkt pocztowy
Pronzliche Schlossverwaltung - zarządca zamku książęcego
Reichsarbeitsdienst d.w. Jugend - służba pracy do spraw młodzieży
Guterabf. Bhf. - kolejowa ekspedycja towarów
Fleischerei  - rzeźnik, masarz
Gastwirt - gościniec, zajazd (gospoda)

------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Przedstawiam dwie fotografie sprzed lat. Pierwsza to grupa mieszkańców Smolna, wychodząca z kościoła. Zwróćmy uwagę, ze kiedyś plac kościelny był odgrodzony płotem od części cmentarnej. Wspominałem kiedyś o tym, że przed wojną był tutaj nieduży cmentarz ewangelicki, na którym pochowani byli miejscowi notable i najbardziej znaczące osobistości.
 

Na drugim zdjęciu widać główną ulicę. Chciałbym zwrócić uwagę nie tyle na osoby na nim przedstawione, lecz na prawą stronę fotografii. dzisiaj po prawej stronie tej ulicy znajdują sie dwa bloki mieszkalne. Przez długi czas w tym miejscu były zabudowania gospodarcze i ogródki.
 
Gwoli ścisłości pragnę dodać, że na przedstawionym zdjęciu z lat 50-tych, znajdują się Bronisław Burdziej (po prawej) i Edward Wenne.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Ród Schenckendorffów należał do prastarej szlachty dolnołużyckiej wyznania ewangelickiego(obecnie częściowo katolickiego), której gniazdem rodowym była tak samo brzmiąca miejscowość położona koło Gubina. Protoplastą opisanej linii rodu był Wolff von Schenckendorff, wzmiankowany w 1517 r. jako  właściciel Smolna koło Sulechowa.
    Rodzina Schenken von Landsberg była znaczącą rodziną na Dolnych Łużycach, dzierżącą nie tylko swoje gniazdo rodowe, ale też inne posiadłości w okolicach. Ród ten dzielił się na wiele gałęzi, jej członkowie pieczętowali się jednakże tym samym herbem.
Najprawdopodobniej pod koniec XIII jedna z gałęzi tego rodu- Schenken von Schenckendorf, przyjęła nowy herb, tylko jej właściwy i obrała za swoją posiadłość rodową gniazdo całego rodu, tj. Schenkendorff. W końcu XIV wieku proces wyodrębnienia się z jednego pnia dwóch rodów (Schenken von Landsberg i Schenken von Schenckendorf) pogłębia się. Pierwotne gniazdo rodowe, Schenkendorf i okolice Gubina, przechodzi w posiadanie innych rodów. Schenken von Landsberg koncentrują się wokół nowego gniazda rodowego- Teupitz, natomiast Schenken von Schenckendorf osiedlają się bezpośrednio w Brandenburgii w swoim drugim gnieździe rodowym - Smolnie koło Sulechowa.
Trudno jest podać dokładniejszą datę przejęcia we władanie przez ród von Schenckendorfów posiadłości Smolno.
    W bliżej nieokreślonym dokumencie z r. 1393 pojawia się Hans von Schenckendorff. W dokumencie tym wymieniony jest również Hans Sucko, co do którego jest pewność, że mieszkał w Heinersdorfie, niedaleko Smolna. Wzmiankowanie przedstawiciela rodu von Schenckendorffów jest mocnym dowodem na to, że ten ród zamieszkiwał już wtedy te okolice. Kolejnym dowodem na na przeniesienie gniazda rodowego z okolic Gubina do Smolna jest zmiana pisowni nazwiska z Schenckendorf na Schenckendorff. Brak jednakże bezposrednich dowodów na osiadłość rodu w Smolnie w tym czasie. Potwierdza to dopiero nieopisany dokładniej przez autora tekstu dokument z 1458 roku, w którym wnuk Hansa, również Hans von Schenckendorff, wzmiankowany jest jako "Herr auf Schmoellen", czyli Pan na Smolnie. Pierwszy odnaleziony akt nadania lenna pochodzi z późniejszego okresu, bo z roku 1498. Opisane dokumenty przemawiają za tym, że przejęcie we władanie nowego gniazda rodowego- Smolna, miało miejsce w końcu XIV w. lub na początku XV wieku.
(materiał opublikowany na podstawie niemieckiego tekstu strony rodziny von Scheckendorff).
Pałac w Smolnie jako siedziba rodowa został wybudowany w miejsce poprzedniego, drewnianego (został spalony). Wybudowany w wiejskim stylu, jako reprezentacyjna budowla. Stał się przez ponad 100 lat siedzibą rodu. Został wybudowany na początku XIX wieku, na krótko przed kampanią napoleońską. Został wzniesiony wg modnego wówczas stylu angielskiego.
    Rodzina Schenckendorffów osiągnęła szczyt potęgi w XVII i XVIII wieku. Swym zasięgiem obejmowała gałęzie w Prusach wsch. i na Śląsku.  W XIX wieku zaczęła zmniejszać się liczba najstarszej linii rodu ze Smolna. Z czasem bardziej zamożne gałęzie rodu zaczęły wymierać. W końcowym etapie dynastii, wschodniopruska linia zaczęła zanikać. Jednak najcięższe chwile dla rodu przyszły podczas kampanii napoleońskiej w 1817 r. Kampania ta przyniosła wielkie spustoszenie, siedziba rodu została poważnie zniszczona, a wielu członków rodziny zginęło.



-------------------------------------------------------------------------------------------- 


Oto, co pisała szkolna kronika o początkach nauczania w Smolnie :
Rok szkolny 1945/46:
" Szkoła w Smolnie Wielkim została zniszczona. Obecnie (wrzesień 1945) mieści się w dawnym przedszkolu. W tym budynku była tylko jedna klasa. Drugą izbę szkolną pomieszczono w pokoju nauczycielskim. W klasach nie ma odpowiednich ławek, brak pomocy naukowych.
Brak funduszów w gminie daje się odczuwać, stróża szkolnego opłacają rodzice uczniów.
Warunki prowadzenia lekcji są ciężkie, zwłaszcza w klasie I, do której ciągle jeszcze przybywają dzieci.
Brak opału. Władze samorządowe nie przychodzą z pomocą szkole. Stróż sam wyszukuje  w gruzach spalone belki i tym opala się szkołę.
Zima tego roku jest łagodna, dlatego mimo braku obuwia frekwencja jest dobra.
Dnia 9 kwietnia 1946 roku obok szkoły wybuchł pożar. Zapaliła się sąsiednia chata,pożar spowodował chłopak, który rozpalił ogień pod chatą. W jednej chwili cały dach stanął w płomieniach. Brak sikawki daje się odczuć.Już zaczął się palić pobliski Dom Ludowy, ale dzięki wojskowym, którzy zaczęli polewać dach wodą, pożar zlokalizowano."
Rok szkolny 1946/47:
" 26 kwietnia odbyło się Święto Lasu. Dzieci założyły lasek koło szkoły. Nie wszystkie drzewka się przyjęły, bo pod koniec kwietnia sadzić drzewa to już późno."
Rok szkolny 1947/48:" Remontu nie przeprowadzono. Gmina jak zwykle wymawia się brakiem funduszów na ten cel. Skutek jest taki, że dzieci marzną dalej w tej dużej klasie, bo chociaż piec poprawiony, to grzeje jeszcze mniej niż przed remontem. Oprócz tego pieca gmina nie zrobiła niczego. Brak również opału, przysłano zaledwie 8 m szesc. drewna- to jest za mało jak na zimę. Szczęście, że zima jest łagodna. Dziś połowa stycznia, a deszcz leje jak w lecie.
Rok szkolny 1949/50:
" Utworzona została trzecia sala szkolna w drugim budynku szkolnym. Tylko brak pieca, bo tam są kaloryfery. Sołtys obiecał dać piec żelazny ze świetlicy."
Rok szkolny 1950/51:" Prace nad przygotowaniem noworocznej choinki rozdzielono między członków grona. Ob.T. podjęła się wyuczenia aktualnych pieśni i wierszyków. Ob. S. przygotowała ozdoby choinkowe w postaci gołąbków pokoju, szóstek, narzędzi pracy itp. Wyuczy też recytacji zespołu kl. IV wg przysłanego tekstu. "
Rok szkolny 1954/55:" Koleżanka wezwała nauczycieli do współzawodnictwa w celu podniesienia wyników nauczania i zlikwidowania ocen ndst. do 90 % w związku z nowym podziałem administracyjnym kraju".
Rok szkolny 1956/57:" Kierowniczka szkoły prosiła, aby koleżanki zebrały w swoich klasach po 2 zł od dziecka na odbudowę Warszawy, jako pierwszą ratę przydzielonej na naszą szkołę sumy."
Rok szkolny 1957/58:" W zwiazku z Miesiącem Odbudowy Warszawy Komitet Rodzicielski przy wspołudziale grona nauczycielskiego postanowił zorganizować w Smolnie Wielkim zabawę taneczną (dochodową), z której dochód przeznaczony jest na Fundusz Budowy Stolicy."
Rok szkolny 1967/68:" Przemówienie wygłosiła kierowniczka szkoły ob. Weronika Słomińska. w swoim przemówieniu podkresliła znaczenie budowy szkoły w Smolnie, która rozwiąże problemy izb lekcyjnych, wyposażenia w sprzęt i pomoce naukowe. Omówiła, kiedy odbędzie się wmurowanie "aktu erekcyjnego" pod budowę nowej szkoły."
Rok szkolny 1968/69:" Ob. Janczałek Weronika wygłosiła przemówienie w związku z rozpoczęciem roku szkolnego. Podkreśliła w nim radośnie końcowe prace przy budowie nowej szkoły, poinformowała dzieci i rodziców o zaopatrzeniu nowej skoły w piękny sprzęt szkolny".
W wyniku działań wojennych w czasie II wojny światowej, które nie ominęły Smolna Wielkiego, została zniszczona m.in. szkoła (znajdowała się naprzeciw kościoła). Nie stanęło to jednak na przeszkodzie, aby już 1 września 1945 roku rozpoczął sie pierwszy powojenny rok szkolny. Na cztery miesiące funkcje kierowniczki szkoły objęła pani HELENA NOWICKA. Przy otwarciu szkoły był obecny pan Inspektor GIEROWSKI oraz Kurator Okręgu Szkolnego w Poznaniu- pan STRZAŁKOWSKI. Zajęcia lekcyjne odbywały się w dawnym przedszkolu, a naukę rozpoczęło 20 dzieci w pieciu klasach. Drugą izba lekcyjna był pokój nauczycielski.
    Od 1 stycznia 1946 roku kierowniczką szkoły została pani FELICJA PYTLOWA. Przez cały czas do Smolna przybywali nowi osadnicy, w związku z czym powiększała się liczba dzieci w szkole, których w styczniu 1946 roku było już 83. Stopniowo również przybywało nauczycieli. Dzięki temu możliwe było wprowadzenie nauki języka francuskiego, którego uczyła pani ZDZISŁAWA SŁAWSKA.
    Do szkoły w Smolnie uczęszczały dzieci z Ostrzyc, Wojnowa i Okunina. Działalność szkoły  nie ograniczała się jedynie do zajęć lekcyjnych, gdyż na jej terenie działało Koło PCK, TPPR, Liga Przyjaciół Żołnierza oraz druzyna harcerska.
    Pierwsze lata nauki nie były łatwe, brakowało pomieszczeń, sprzętu, pomocy naukowych, a przede wszystkim opału na zimę. Dzieci uczyły się w nieogrzewanych klasach, kiedy wyczerpały się już wszelkie możliwości uzyskania drewna lub węgla.
    Od 1 września 1951 roku szkoła zyskała nową kierowniczkę w osobie pani WERONIKI SŁOMIŃSKIEJ
    Wojna sprawiła, że wiele osób nie ukończyło nauki w zakresie szkoły podstawowej. W związku z tym w 1955 roku szkoła w Smolnie utworzyła klasę VII dla osób pracujących, w której naukę podjęły 22 osoby. Do pracy w szkole zgłaszali się coraz to nowi nauczyciele, przybywało dzieci w klasach i nauka w starej szkole, w trzech różnych punktach, stawała się coraz trudniejsza.
    Z inicjatywy kierowniczki szkoły podjeto projekt budowy nowej szkoły i w 1964 roku powstał Komitet Budowy Szkoły w składzie:
Przewodniczący- Jan  Maćkowiak
Z-ca  przew.        - Karol Janczałek
Skarbnik              - Władysław Stojanowski
Sekretarz            - Jan Bykowski
Członkowie- Franciszek Stelmach, Czesław Konopka, Alfons Broniszewski, Stanisław Grochalski, Maria Jankiewicz, Józef Kleszczyński.
    10 listopada 1967 roku miało miejsce wmurowanie aktu erekcyjnego pod budowe nowej szkoły. Budowa szkoły trwała, duzą część pracy wykonali mieszkańcy Smolna Wielkiego i Ostrzyc w czynie społecznym.
    24 listopada 1968 roku nastąpiło uroczyste otwarcie nowej szkoły, a wstęgę przeciął I sekretarz- MIKOŁAJ NIEDŹWIECKI. w imieniu uczniów wystąpił ówczesny przewodniczący Samorządu Uczniowskiego- LESZEK KOSTAŃSKI. Oddanie do użytku nowego budynku rozwiązało problemy lokalowe szkoły.
    Cztery lata później, w 1972 roku, na urlop zdrowotny, a następnie na emeryturę, odeszła pani Janczałek, którą na na stanowisku kierowniczki szkoły zastąpiła pani DANUTA KLEMENTOWSKA.
    Oprócz zdobywania wiedzy, uczniowie mieli możliwość brania udziału w licznych konkursach i uroczystosciach, które urozmaicały naukę- trwał konkurs "Wzorowa klasa', konkurs "Śladami Kopernika",, Festiwal Piosenki, Turniej Wiedzy Obywatelskiej, Dni Sportu, Miesiąc Kultury Zdrowotnej, Święto Pieczonego Ziemniaka, Grzybobrania, Wykopki i jeszcze wiele innych akcji. Działały również kółka przedmiotowe-polonistyczne, biologiczne, matematyczne, plastyczne, muzyczne. Oprócz poszerzania wiedzy i zainteresowań uczniowie mogli w sposób zorganizowany i pożyteczny spędzać swój wolny czas. Szkołe odwiedziło równiez wielu ciekawych ludzi, np. w 1974 roku pisarz- EUGENIUSZ PAUKSZTA, w 1975 roku- IZABELA KONIUSZ, w 1976- MARIAN ORŁOŃ, w 1983 roku- MICHAŁ KAZIÓW.
    W 1981 roku choroby nauczycieli spowodowały, ze od II semestru uczniowie klas VII i VIII musieli dojeżdżać do szkoły w Kargowej, a uczniowie ze Smolna Małego do SP-3 w Sulechowie.
    24 października  1986 roku szkoła w Smolnie otrzymała Odznakę Opiekuna Miejsc Pamięci Narodowej.
    Rok później - 6 listopada 1987 roku zmarła była kierowniczka szkoły- pani Weronika Słomińska- Janczałek.
    W 1991 roku odeszła na emeryturę pani dyrektor Danuta Klementowska, ale pracowała jeszcze w szkole przez dwa lata na pół etatu. 8 maja 1991 roku, Rada Pedagogiczna w Smolnie wybrała sposród siebie nowa dyrektorkę, którą została pani mgr ANNA PTAK.
    W 1992 roku po wielu rozmowach i pertraktacjach z Radą Sołecką, szkoła otrzymałą do dyspozycji Salę Wiejską, w której odbywaja sie teraz zajęcia w-f .
    Również pozytywnie zakończyła się próba uzyskania jeszcze jednej izby lekcyjnej, która do tej pory była siedziba Biblioteki Wiejskiej, a mieściła się w budynku szkolnym. W ten sposób od nowego roku szkolnego przybyła jeszcze jedna klasa. Na jej umeblowanie szkoła otrzymała specjalny fundusz.
    Obecnie szkoła liczy 113 uczniów, a w oddziale przedszkolnym przebywa 24 dzieci- pięcio i sześcio-latków."

( na podstawie opracowania pani Mirosławy Nowickiej z roku 1993)


Tyle mówią zapisy szkolnej kroniki o tamtych czasach. Jest to niewątpliwie w niektórych latach dosadny nawet opis warunków, z jakimi musieli borykać się nauczyciele i uczniowie. Dopiero budowa i otwarcie nowej szkoły zlikwidowały te problemy.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przedstawiam kolejne wspomnienia spisane z kronik szkolnych, dotyczące historii naszej szkoły.

 "W wyniku działań wojennych w czasie II wojny światowej, które nie ominęły Smolna Wielkiego, zniszczona została m.in. szkoła.Nie stanęło to jednak na przeszkodzie, aby już 1 września 1945 r. 
rozpoczął się pierwszy powojenny rok szkolny. Na cztery miesiące funkcję kierowniczki szkoły pełniła p. Helena Nowicka. Przy otwarciu szkoły obecny p. inspektor Gierowski i Kurator Okregu Szkolnego- p. Strzałkowski. Zajęcia lekcyjne odbywały się w dawnym przedszkolu, a naukę rozpoczęło 20 dzieci w pięciu klasach.

    Od 1 stycznia 1946 roku kierowniczką szkoły została p. Felicja Pytlowa. Przez cały czas do Smolna przybywali nowi osadnicy, w związku z czym powiększała się liczba dzieci w szkole, których w styczniu 1946 r. bylo już 83. Stopniowo również przybywało nauczycieli. Dzięki temu możliwe było wprowadzenie nauki języka francuskiego, którego uczyła p. Zdzisława Sławska- Lachowicz.
  
Do szkoły w Smolnie uczęszczały dzieci z Ostrzyc, Wojnowa i Okunina. Działalność szkoły ograniczała się nie tylko do nauki, gdyż na jej terenie działały PCK, TPPR, Liga Przyjaciół Żolnierza oraz drużyna harcerska.

    Pierwsze lata nauki nie były łatwe. Brakowało pomieszczeń, sprzętu, pomocy naukowych, a przede wszystkim opału na zimę. Dzieci uczyły się w nieogrzewanych klasach, kiedy wyczerpały się wszystkie możliwości pozyskania drewna lub węgla.

Od 1 września 1951 r. szkoła zyskała nową kierowniczkę w osobie p. Weroniki Słomińskiej.

    Wojna sprawiła, że wiele osób nie ukończyło nauki w zakresie szkoły podstawowej. W związku z tym w 1955 r. szkoła w Smolnie Wielkim utworzyła klasę VII dla osób pracujących, w której naukę podjęło 22 osoby. Do pracy  w szkole zgłaszali się coraz to nowi nauczyciele, przybywało dzieci w klasach i nauka w starej szkole- w trzech różnych punktach- stawała się coraz trudniejsza.

Z inicjatywy kierowniczki szkoły podjęto projekt budowy nowej szkoły. 24 listopada 1968 r. nastąpiło uroczyste otwarcie szkoły. Oddanie do użytku nowej szkoły rozwiązało problemy lokalowe szkoły.

Cztery lata później w 1972 r. odeszła na urlop zdrowotny, a następnie na emeryturę p. Weronika Słomińska- Janczałek, którą na stanowisku kierownika szkoły zastąpiła p. Danuta Klementowska.
    Za jej kadencji szkołę odwiedziło wielu ciekawych ludzi, np. w 1974 r. Eugeniusz Paukszta, w 1975 - Izabela Koniusz, w 1976- Marian Orłoń, a w 1983- Michał Kaziów.
    W 1992 roku, po wielu rozmowach i pertraktacjach z Radą Sołecką, szkoła otrzymała do dyspozycji salę wiejską, w której odbywały sie lekcje wychowania fizycznego. Również pozytywnie zakończyła się próba uzyskania jeszcze jednej izby lekcyjnej, która do tej pory była siedzibą Biblioteki Wiejskiej, a mieściła się w budynku szkolnym. W ten sposób od nowego roku szkolnego przybyła jeszcze jedna klasa. Na jej umeblowanie szkoła otrzymała specjalny fundusz."
Nauczyciele zatrudnieni w Szkole Podstawowej w Smolnie Wielkim w latach 1945-1993
Helena Nowicka 1945-46
Felicja Pytlowa 1945-51
Zdzisława Sławska-Lachowicz 1946-76
Ludwika Tomczak-Songajło 1948-51, 1957-61
Halina Strawińska 1949-50
Franciszek Rymaszewski 1950
Weronika Słomińska-Janczałek 1951-72
Maria Jągowska-Cyroń 1951-56
Józef Rzehaczek  1951-53
Maria Grojec 1953-54
Władysława Gajda 1954-56
Maria Orlik 1956-57
Eugenia Strożek-Tankowska 1956-60
Helena Szwajkowska 1959-60
Helena Piechota- Burdziej 1960-64
Emilia Przymuszała 1961-65
Zdzisław Szczepaniuk 1961-62
Jadwiga Kubik- Tomiak 1962-67
Grażyna Jankowska 1964-67
Teresa Grocholska 1965-66
Henryk Klementowski 1965-88
Michalina Jurewicz 1966-67
Barbara Wasilewska 1966-67
Barbara Wierzejewska-Kozarowska 1967-73
Renata Gałkowska 1967-69
Barbara Zielińska-Słomińska 1966
Helena Durlej-Filla 1968
Kazimierz Piątek
Ewa Mrula 1966-67
Krzysztof Pańka
Jadwiga Bubel 1968
Elżbieta Szydłowska-Walczak 1960
Danuta Klementowska 1972-92
Helena Bykowska 1973-77
Andrzej Wasilewski 1973-74, 1975-78
Bolesław Herbik 1974-78
Wanda Sinicka 1976-84
Mirosława Michaliszyn 1979-82
Maria Śmidoda-Kuprianowicz 1982-84
Anna Ptak 1983
Beata Stępyra-Ziarek 1984
Jerzy Kot 1984-90
Mariola Żak
Danuta Fabiańska-kawecka 1985
Eulalia Andrzejewska 1985
Karin Baranowska 1988-90
Iwona Delijewska-Stróżyk 1988, 1992
Zdzisław Domagalski 1988-90
Maria Ciemnoczołowska 1989
Elżbieta Ignatowska 1989-90
Mirosława Nowicka 1990
Teresa Makowiak 1990
Helena Napierała 1990
Grażyna Omieczyńska 1990
Beata Kozubska 1991
Beata Lewandowska 1993
ks. Mieczysław Sołtys 1990-92
ks. Henryk Nowik 1992
Hanna Król 1985 

(na podst. opracowania p. Mirosławy Nowickiej)

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Fotografie z otwarcia naszej szkoły podstawowej.



Myślę, że to zdjęcie przywołuje wspomnienia naszych starszych mieszkańców i tych, w średnim już wieku. Jest to jedna z wielu fotografii, które wykonano przy okazji otwarcia naszej szkoły podstawowej. Szkoda, że obiekt ten nie tętni już takim życiem, jak niegdyś. Dzisiaj funkcjonuje w budynku jedynie oddział przedszkolny i filia biblioteki gminnej. Rozważane są różne koncepcje, jak zagospodarować ten budynek, aby był w pełni wykorzystany. Czas pokaże, która koncepcja zwycięży. Pozostaje mieć jedynie nadzieję, że będzie to koncepcja z korzyścią dla mieszkańców i środowiska lokalnego.


Dołączam jeszcze drugie zdjęcie z tej uroczystości.

   
I jeszcze na koniec zdjęcie komunijne z udziałem księdza Edwarda Kopra, niedawno zmarłego, wieloletniego proboszcza naszej parafii.

  


Smolno w Kronice...
    Jakiś czas temu otrzymałem od Pani Sołtys- pani Masłowskiej "Kronikę", której ciekawsze wpisy (za jej pozwoleniem) publikuję: j:
"    W roku 1945 przyjechali repatrianci z terenów obecnej Ukrainy, Białorusi, Wileńszczyzny i Polski centralnej.
Jesienią 1945 roku powstaje Powszechna Szkoła Podstawowa, która mieściła się w budynkach- jeden przy moście, drugi naprzeciw obecnego budynku szkolnego. Kierownikiem szkoły była Pani Felicja Pytel".
" Jesienią 1968 roku oddano do użytku nową szkołę, tzw. Szkołę 1000- lecia. Inicjatorem  i realizatorem budowy szkoły była kierowniczka szkoły Pani Weronika Janczałek. Była to szkoła 8- klasowa."
" W związku z przeprowadzaną reformą w oświacie, we wrześniu 2002 roku szkoła podstawowa w Smolnie Wielkim została zlikwidowana. Powodem zamknięcia był niż demograficzny. Dzieci ze Smolna Wielkiego i Małego są dowożone do szkoły w Kargowej. W budynku szkolnym pozostał jedynie oddział klasy zerowej i przedszkole pięciolatków."
"W pierwszych latach powojennych w naszej wsi było Prezydium Gromadzkiej Rady Narodowej (obecny dom p. Jurczyków), wieczorowa Zasadnicza Szkoła Rolnicza. We wsi była też kuźnia, później zlewnia mleka do roku 1992 (obecny budynek sklepu p. Golli). Najlepszy chleb i szneki (drożdżówki) były wypiekane w piekarni Zofii i Stanisława Pigłasów. Piekarnia czynna była do połowy lat 70-tych."
" Bardzo dużo ludzi miało zatrudnienie i mieszkania w Państwowym Gospodarstwie Rolnym. PGR zlikwidowano w roku 1991."
"Pierwszym sołtysem wsi Smolno Wielkie był pan Stanisław Fafuła, kolejnymi byli:
Jan Berezowski do roku 1964
Michał Zawadzki  od 1965- 1978 roku
Helena Bajor   od 1978- 1985 roku
Andrzej Wiszniewski od 1985- 1989 roku
Henryk Świstuń   od 1989 - lutego 2003 roku
Halina Masłowska  od lutego 2003 roku ".

" W grudniu 2002 roku wybrano nowego komendanta i prezesa OSP w Smolnie Wielkim. Prezesem Straży został p. Wojciech Włosek, a komendantem p. Józef Gąsiorowski. Pan Gąsiorowski powołał Młodzieżową Ochotniczą Straż Pożarną, która składa się z dwóch sekcji-
- młodzież pełnoletnia
- młodzież niepełnoletnia oraz dziewczęta."

" Od 7 października 2003 roku funkcję proboszcza parafii Smolno Wielkie objął ks. Sławomir Kukla. Dotychczasowy proboszcz ks. prof.Henryk Nowik odchodzi na emeryturę. Zamieszkął w Domu Księży Emerytów w Zielonej Górze."

" W pierwszych dniach grudnia 2003 roku została przeniesiona biblioteka wiejska z pomieszczenia w sali wiejskiej do jednej z klas w budynku byłej szkoły podstawowej."



O niedawnej historii...

Pamiętam, że kiedyś w Smolnie istniało sporo budynków, które pełniły rolę budynków użyteczności publicznej. I tak dla przykładu, jeszcze w latach 80- tych istniała tzw. klubo-kawiarnia w miejscu obecnej sali , obok której znajduje się kuchnia i zaplecze sanitarno- socjalne. Kiedyś funkcjonowała tam wspomniana klubo- kawiarnia. Było tam trochę stolików, był telewizor, można było wypić tam kawę, porozmawiać z przyjaciółmi, pograć w karty, czy inne gry, poczytać prasę. Pamiętam, że przez kilka lat kierowniczką klubu była moja ciocia Krystyna Rusiecka, później przez jakiś czas szefowała tej instytucji p. Stefania Pigłas. W tej niewielkiej salce odbywały się dyskoteki ( nazywane w tamtych czasach potańcówkami). Ogólnie funkcjonowanie tego przybytku niejeden mieszkaniec Smolna wspomina z nostalgią. Pamiętam, że w pomieszczeniu, gdzie jest teraz kuchnia, znajdowała się biblioteka prowadzona wtedy przez wieloletnią kierownik szkoły p. Weronikę Janczałek. Było tam jednak bardzo ciasno i nie było miejsca na wiekszy księgozbiór. Dopiero, gdy przeniesiono bibliotekę do sali byłej klubo- kawiarni, wówczas warunki się polepszyły i było całkiem znośnie. Już wtedy szefową placówki była pani Szymańska.
Inną placówką, którą pamiętam w miarę dobrze była stacja kolejowa, której budynek stoi zresztą do dzisiaj. łodsi mieszkańcy pewnie nie pamietają, że funkcjonowało kiedyś u nas połączenie kolejowe Sulechów- Wolsztyn. Zawiadocami stacji byli: Pan Broniszewski, Pan Kulikowicz, Pan Kostański. Pełniącym obowiązki kasjera i dyżurnego ruchu był nieżyjący już Pan Michał Szałapata.
Działalność kolei niejeden wspomina z sentymentem. Jeszcze w latach 80-tych funkcjonowała tzw. Lubuska Kolej Regionalna, lecz działała zaledwie kilka miesięcy i od tamtej pory nasza stacja została zlikwidowana, jak i cała linia. Dzisiaj jedynie przejeżdżają przez Smolno pociągi wycieczkowe, ale to jest zaledwie kilka przejazdów w ciągu roku.
Szkoła. Nim nasza szkoła zastała wybudowana, to dzieci musiały się uczyć w kilku budynkach, które szkołą nie były. Uczono dzieci w budynku, gdzie mieszka dziś Pani H.Filla, także w mieszkaniu P. Jurczyków istniało jedno pomieszczenie klasowe, a także w mieszkaniu, gdzie mieszkają dziś nasi przesiedleńcy z Kazachstanu ( mieszkali tam kiedyś P. Lachowiczowie) były dwie klasy. Była tam też biblioteka, którą później przeniesiono do budynku klubo- kawiarni.
Przez wiele lat funkcjonowała u nas piekarnia Pana Pigłasa. Był przy niej drewniany kiosk, w którym sprzedawano smaczne pieczywo. Przez długi czas pracowała tam P. Tomczak.
W budynku, gdzie dzisiaj funkcjonuje sklep P. Golli, była kiedyś zlewnia mleka. Jej wieloletnim kierownikiem był Pan Olechnowicz. Kiedyś bardzo wielu rolników hodowało krowy i zajmowało się produkcją mleka, dlatego też mleczarnia funkcjonowała całkiem dobrze. jednak niestety i to upadło.
W budynku, w którym mieszka dziś rodzina Pana Świstunia, był kiedyś sklep z artykułami metalowymi i gospodarstwa domowego. Można tam było kupić niemal wszystko, co było niezbędne do gospodarstwa domowego, a więc garnki, naczynia, widły, kosy, koła do roweru, narzędzia i szereg innych rzeczy. w tamtym sklepie pracowała też Pani Tomczak.
W miejscu obecnego sklepu P. Klujów funkcjonował sklep spożywczy GS-u w Kargowej. Przez wiele lat sprzedawała w nim p. Natalia Wenne, a po niej jej córka Irena. Na początku lat 90- tych sklep został zlikwidowany i od tamtej pory jest własnoscią P. Klujów.
W miejscu, gdzie znajduje się dzisiaj hydrofornia, było sporych rozmiarów boisko piłkarskie. Grano na nim kiedyś niemal codziennie, a w niedzielę rozgrywano mecze. Chętnych do gry nie brakowało. Później mecze rozgrywano na większym znacznie boisku przy szosie na Kargowę. Szkoda, że dzisiejsza młodzież smoleńska nie potrafi się na tyle zorganizować, żeby móc grać w piłkę nożną, tak jak kiedyś. A tradycje grania w piłkę w tej wsi sięgały czasów powojennych.





O Smolnie w kronice z 1920 roku.

 Groß Schmöllen – nazwa pochodzi od chmielu lub od smoły,powstała na terenie bagien, posiadała własny styl budowy domów,770 mieszkanców.Niedaleko położone było Smolno Małe (Klein Schmoellen). Stacja kolejowa znajduje się przy linii Sulechów- Wolsztyn. Dobra w Groß-Schmöllen były w posiadaniu  rodziny Schenkendorff w XVI wieku, ale wynika z tego też, że również Wulf Kaldreuther posiadał tu   część posiadłosci. W 1571 roku Wolf von Schenkendorf otrzymał „jako kredyt“ Schmöllen i po jego śmierci w 1575 roku odziedziczyli posiadłość jego synowie Adam i Hans.W rezultacie tego cały majątek(dobra,nieruchomości)). Schmollen został podzielony na trzy części, z których 2 czesci należaly w 1644 roku do von Schenkendorffów a 1/3 do rodziny von Unruh.Ten podział posiadłosci trwał do XIX wieku , tzn. część posiadłości nadal należala w 1809 roku do Schenkendorffów, a pozostała część posiadlosci Unruha zostala odebrana przez radcę sprawiedliwości Wegenera. W 1789 roku zostały te 2 pierwsze posiadłosci , ta duża część i Majorhof ponownie połączone i stały się własnością jednej osoby - Landrata von Schöninga.W 1825 roku von Schöning wydzierzawił Schmöllen i przeprowadzil się do Jahnsfelde.Ten majątek przejęła za cenę w wysokości 285 000 Marek w 1843 r. spółka morskiego handlu , którego „dyrektorem“ byl minister Rothe , Schmöllen było zarzadzane przez to towarzystwo.W 1852 roku dyrekcja generalna tpwarzystwa handlu morskiego sprzedała ten majatek, który składał się z 50 ha ziemi Gerstland (ziemia do uprawy jeczmienia ) 1-ej klasy , 300 ha ziemi Haferland(owies) 1+2 klasa i 80 ha 3 - 6 letniego Roggenland /żyto/.Amtsrat Kühn kupił tę ziemię w 1883 roku a w 1897  roku Rittmeister (sołtys) von Koscielski.W 1910 roku posiadłość przeszła do nowego właściciela Herr von Einem, posiadłość miała 750 ha jeczmienia.

(
Tłumaczenia dokonała  pani Ewa Vitovec, za co jej w tym miejscu serdecznie dziękuję).

................................................................................................................................
W książce "Płonące krzaki nad Obrą"  z roku 1961 autorstwa Marii Zientary-Malewskiej znalazłem taki oto fragment dotyczący kościoła w Smolnie Wielkim:  " Kościół w Smólnie był dawniej zborem protestanckim. W listopadzie 1945 roku świecącą pustkami świątynię przejęli katolicy. Poświęcenia dokonał w dniu 9 grudnia ksiądz Marcin Stefanicki, który pełnił tu do 1949 roku pracę duszpasterską.
Smólno Wielkie zamieszkują prawie wyłącznie repatrianci zza Buga i Sanu. Jednak przy odbudowie kościoła wszyscy mieszkańcy wsi okazali maksimum dobrej woli i ofiarności. Wspólnie tez pracowali bezinteresownie przy stawianiu parkanu wokół odnowionej świątyni.
Podczas remontu kościoła usunięto szpecące balkony, odnowiono też ambonę i zyrandole, tak, że całość sprawia obecnie bardzo miłe i estetyczne wrażenie."

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Od archeologii do współczesności.



   W 1971 roku w pobliżu Wojnowa, nad jeziorem Linie Małe natrafiono na stanowisko z okresu późnego neolitu. Jest to dowód na to, że kilkanaście tysięcy lat temu w tych okolicach koczowali ludzie.
   Jedna z dawniejszych osad istniała w pobliżu Smolna Wielkiego, datowana na 3300 lat p.n.e.. Tam w VI wieku naszej ery powstał jeden z najstarszych nad środkową Odrą wczesnosłowiański gród otoczony rzeką Obrzycą.  Również w pobliżu Kargowej znajdowała się prehistoryczna osada.
  Na naszym terenie w poczatkowej fazie osadnictwo koncentrowało się wzdłuż dolin Odry i Obry. Na krawędziach nadrzecznych zlokalizowano np. Górzykowo, Radowice, Podlegórz. Powstawały też osady w zagłębieniach Odry i Obrzycy- Borek, Smolno Wielkie, Chwalim, Głuchów.
   Badania archeologiczne nad środkową Odrą doprowadziły do odkrycia, że z VI wieku pochodziły trzy warownie- Połupin, Niesulice i Smolno  Wielkie.
   Już w XIII-XIV wieku istniały wsie o tradycjach osady kolonizacyjnej, np. Podlegórz, Klenica, Radowice, Stare i Nowe Kramsko, Smolno Wielkie, Chwalim, Kargowa.
   W 1312 roku Smolno Wielkie należało przez pewien czas do dzielnicy książąt głogowskich. Jednak w 1329 roku Smolno stało się lennem czeskiego króla- Jana Luksemburskiego. Teren powiatu sulechowskiego stał się odtąd pograniczem trzech państw: Brandenburgii, Czech i Polski. Potem od 1479 roku Smolno i cały powiat  sulechowski dostał się w rece Brandenburgii.
   W styczniu 1489 roku Sulechów i okoliczne wsie zdobyły wojska węgierskie. Jednak na mocy układu w Kamieniu Ząbkowickim, Sulechów wraz z okolicą dostał się znów w ręce Brandenburgii. Na mocy tego układu Smolno zostało w Brandenburgii, a np. Chwalim i Wojnowo były już w Polsce. Od tamtej pory zaczął się napływ niemieckich kolonizatorów w tych stronach, którzy wyparli Polaków na wschód.
   Smolno przemianowano  na Gross Schmoellen, Ostrzyce na Ostritz, Podlegórz na Obraberg, Radowice na Fruchtenau, Okunin na Langmeil, a Kargowę na Unruhstadt. Faktem jest, że od tamtej pory Polacy na tych terenach musieli czekać na powrót do Macierzy aż do 1945 roku.
   Już w 1300 roku Smolno było już siedzibą parafii. Wówczas parafia w Smolnie podlegała jurysdykcji diecezji poznańskiej (zapis z 1419 roku). W 1602 roku luteranie przejęli kościoły w powiecie sulechowskim, także w Smolnie.
   Po jakimś czasie doszło do tego, że większość kościołów przejęli protestanci, tak jak miało to miejsce w Smolnie.
    Obecnie w kościele parafialnym w Smolnie znajduje się wmurowana tablica okolicznościowa z portretem Christophera von Schenckendorffa z 1686 roku, właściciela Smolna, Bukowa, Krężoł i innych wsi.
   W latach 1807-1815 Smolno wróciło na krótko do Księstwa Warszawskiego, lecz po Kongresie Wiedeńskim znów wróciło do Prus.
   Kiedy w w 1918 roku od 11-12 stycznia trwały walki o Kargowę, to Smolno wsławiło się niechlubnym faktem, że z okolicznych wzgórz artyleria pruska pod wodzą rotmistrza von Einema ostrzeliwała stamtąd Kargowę. Trzeba też przypomnieć, że ostatnią właścicielką posiadłości w Smolnie była wdowa po rotmistrzu von Einem...


Przedstawiam następne przedwojenne widokówki na temat naszej miejscowości. To fakt, że tematyka tych kartek jest podobna, ale ciekawych obiektów jest w naszej wsi raczej niewiele i dlatego też nie może dziwić fakt, że i na kartkach pocztowych królowały te same tematy: pałac, kościół, karczma pana Schulza, stacja kolejowa.
 
 

  



Klassifikation von 1718/19 Landkreis Züllichau- Schwiebus.

Dorf Groß Schmöllen .


Abraham Georg                                            Mattschoß Martin
Andreßke Georg                                           Muster  Martin
Awege Jürgen                                              Paschirbe Jürgen
Bartußke  Bartolomäus                            Paschirbe Michel
Benisch Martin                                          Pusch  Christian
Buchwälder Christoph                             Radomme  Matthias
Caspercke Georg                                         Röhr  Matthias
Cratis Hans                                                 Rothe  Hans
Cratis Michel                                              Schäffer  Jürgen
Cratis Christoph                                        Schwade  Gregor
Cratis Matthias                                          Schwade  Jürgen
Dahlach Adam                                           Schwartze  Matthias
Dümcke Christoph                                     Sommer  Jürgen
Dujann Jakob                                              Struse  Andreas
Einsporn Jürgen                                        Struse  Jürgen
Gäntzsch Hans                                             Struse  Martin
Gersena Jürgen                                          Struse  Michel
Golatzsche Jürgen                                     Wonne Andreas
Goldsche Andreas                                      Zirbcke Christoph
Grabars Martin                                            Zirbcke  Jürgen
Graß Georg
Gutsche Jürgen
Hanetzki Christoph
Hanitzke Hans
Hawege Andreas
Hawege Christoph
Hawege Michel
Kay Hans
Klaue Christoph
Krakowsky Martin
Krutzsche Paul
Kulne Michel
Kurtzmann Hans
Labude Christoph
Lehmann Christoph
Lehmann Matthias
Lehmann Michel
Löchell Christoph
Losig Hans
Marschall Hans
Marschall Martin
Martzschitzke Matthias
Materne Jürgen




---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oto spis mieszkańców Smolna Wielkiego, udostępniony mi przez Pana Roberta Gerstenbergera. Jest to lista tych osób, które występują w jego drzewie genealogicznym, a które pochodziły lub miały swe związki ze Smolnem lub jego bliskimi okolicami.
Otrzymuję od pewnego czasu coraz więcej ciekawych informacji na temat Smolna, a raczej jego przeszłości. Ale nim o tym napiszę, to przedtem chciałbym wspomnieć o tym, iż mam nadzieję na zdobycie materiałów (poprzez archiwum zielonogórskie) związanych z istnieniem na terenie byłego folwarku obozu jenieckiego w czasie ostatniej wojny. W związku z tym,że czekam na konkretne fakty na ten temat, nie będe na razie pisał na ten temat.
Kolejny temat- coraz więcej danych od znajomych genealogów niemieckich na temat historii naszej wsi i regionu.
Otrzymałem wiadomość od pana Johannesa von Baatha, który jest synem ostatniej właścicieli miejscowego majątku. Obiecał przysłać mi sporo materiałow i fotografii z przeszłości naszej wsi. Wiem,że kilkakrotnie odwiedzał naszą miejscowość. Obecnie mieszka w Baden-Baden w Niemczech.
Kolejna ciekawostka to nawiązanie kontaktu z panem Stenzelem, który kikakrotnie odwiedzał Smolno. Przesłał mi kiedyś listę byłych mieszkańców Smolna z XVIII wieku, która jakiś czas temu publikowałem.
Przedstawiam nieduży fragment pewnego drzewa genealogicznego rodziny Stockman:
PAUL STOCKMAN- ur. 30.01.1858 w Gross Schmoellen
 | JENNY STOCKMAN z domu FISCHER ur. 12.02.1859 w Grunau (żona)
   | ERIKA STOCKMAN ur. 1896 w Kaufflung (córka)
| WILHELM STOCKMAN ur. 26.02.1827 w Annaburg (ojciec Paula)
 |ADELHEID STOCKMAN  z domu ZWOLINSKA ur. 19.11. 1827 we Frankfurcie nad Odrą (matka Paula)


 Publikuję kolejna porcję materiałów na temat przeszłości Smolna, które znalazłem w książce pana Tadeusza Dzwonkowskiego, dyrektora Archiwum Państwowego w Zielonej Górze pt. "Rola szlachty w kształtowaniu oblicza społeczno- gospodarczego Nowej Marchii  (XVI- XVIII w.) Oto niektóre fragmenty:

" Na wschód od Sulechowa, w Smolnie Wielkim również na bagnistym terenie, tuż za rowem prowadzącym od Jeziora Wojnowskiego, usadowił się ród von Schenckendorff. Wywodził się z Dolnych Łużyc. 25 kwietnia 1498 roku margrabia Johann Cicero potwierdził prawa lenne do wsi Smolno Wielkie Hansowi i Berndtowi von Schenckendorff."
" W 1516 roku patronami kościoła w Smolnie byli Ursula Katharina von Unruh oraz Carl Siedismund i Johann von Schenckendorff. Najprawdopodobniej wspomniana von Unruh była żoną któregoś z lenników,a bracia jego synami."
"W 1565 roku wszystkie folwarki w Smolnie były ponownie w posiadaniu rodziny von Schenckendorff. Wówczas to wydzielono jeden nich jako uposażenie dla wnuczki Hansa, która wyszła za Wolfa von Kalckreuth. Po śmierci tego pokolenia w 1575 roku, potwierdzono lenno na Smolnie kolejnym reprezentantom rodu- Adamowi i Hansowi. Pod koniec XVI wieku Smolno podzielono ponownie na dwie części.
W 1592 roku znajdujące się tam folwarki były własnością Hansa i Oswalda von Schenckendorff."

 W bardzo ciekawym dokumencie zatytułowanym "Die Lehrerschaft des kreises Züllichau in 18. Jahrhundert" znalazłem kilka informacji o nauczycielach pracujących w XVIII wieku w Smolnie. Wiadomo,że wtedy szkoła znajdowała się w nieistniejącym dziś budynku naprzeciw kościoła. Oto ta lista:
- Johann Gottfried Kolshorn (rok 1790 - 1805)
- Gottfried Losch  (1741 - 1748)
- Christoph Petras (1762)
- Johann Matthias Pfille ( 1749 - 1790)
- Matthias Pfille  (1736-1741
)



Niedawno nawiązałem kontakt z ostatnim przedstawicielem rodu von Schenckendorffów, który mieszka teraz w Monachium. Przesłał mi kilka starych widokówek z dawnego Smolna, a poza tym obiecał mi przesłać inne dokumenty na temat historii tej miejscowosci. Będą mi niewątpliwie potrzebne do monografii, nad którą ostatnio pracuję. Oto pierwsze zdjęcie, myślę, że większość z nas rozpozna, gdzie to jest.
 
Na następnym zdjęciu przedstawione są charakterystyczne elementy z naszej wioski, takie jak. np. drewniany most nad naszą rzeką, główna ulica, widok ogólny wsi i inne ciekawe ujęcia.
Otrzymałem bardzo ciekawe informacje od hr.von Schenckendorffa, oto niektóre z ciekawszych informacji:
Pałac został zniszczony w 1945 roku. Nie był on jednak pałacem jego rodziny. Zniszczony pałac zbudowano  w 1860 roku. Rodzina von Schenckendorffów opusciła Smolno w 1817 roku. Ich zamek został zbudowany przed pałacem w tym samym miejscu w XV wieku i wykonany był z drewna. Został zniszczony (lub spalony) przed 1870 rokiem. Niestety nie ma zdjęć, czy rysunku tamtego zamku. Grobowiec rodzinnny znajdujący się w Smolnie zbudowany został w okresie renesansu. Dziadek pana von Schenckendorffa miał wiele starych dokumentów o Smolnie sprzed wojny, ale uległy one zniszczeniu podczas powietrznego ataku bombowego Amerykanów. To jest wielka strata dla jego rodziny. Obiecuje przyjechać któregoś dnia ze swym bratem Maxem do Smolna.


Znalazłem kolejne osoby z Gross Schmoellen, które wyemigrowały stąd do Australii w 1852 roku. Trzeba podkreslić, że w tamtym okresie panowała zwłaszcza w Środkowej Europie ogromna recesja i kryzys gospodarczy, a co wiąże się z tym- był ogromna bied i wielkich rozmiarów bezrobocie. Dlatego też w latach 1850 - 1900 z naszych stron wyjechało tysiące osób.
Oto lista dawnych mieszkańców Smolna, którzy wyjechali do Australii:
- parobek rolny- Karl Kuberne lat 19
- robotnik rolny- Martin Labsch lat 47 z żoną i dziećmi
- robotnik dniówkowy (wyrobnik) Wilhelm Tunack lat 38 z żoną i czwórką dzieci
- robotnik najemny- Friedrich Boehm lat 26 z żoną.
 Dane te pochodzą z akt magistratu w Zuellichau, czyli w obecnym Sulechowie.


Publikuję w tym miejscu niepowtarzalną fotografię rodziny Kupke, która mieszkała przed wojną w Smolnie Wielkim, w obecnym domu mojego wujka- Zbigniewa Wenne. Z tego, co zdążyłem się dowiedzieć, to zdjęcie pochodzi z 1895 roku. Ferdinand Kupke, którego znała moja babcia Olga, stoi u góry, miał wtedy około 20 lat. Jego rodzice, siedzący poniżej urodzili sie prawdopodobnie około 1850 roku!
 

To z kolei jest prawdopodobnie pieczęć dawnego urzędu pocztowego, który znajdował się przed wojną w Smolnie.


O rodzinie Gross.
Dzięki Panu Janowi Grossowi z Australii, jest okazja, aby udostępnić fragmenty biografii rodziny Gross, dotyczące ich emigracji do Australii.
Przodek tej rodziny- Johann Friedrich Gross urodził się w Gross Schmoellen (Smolnie Wielkim) dnia 22 października 1834 roku. Jego rodzicami byli: Johann Samuel Gross i Anna Maria z domu Gogel.

Friedrich i Joanna Eleonora  mieli rodzinę składającą się z pięciu synów i pięciu córek.

W czasie ich pobytu w Smolnie wieś składała się z dwóch części- Smolno Wielkie (Gross Schmoellen) i Smolno Małe (Klein Schmoellen). W głównej części Smolna Wielkiego znajdował się kościół luterański, w którym to Friedrich jako dziecko był ochrzczony.

            Osiem, czy dziewięć biednych rodzin mieszkało w Smolnie Małym. Friedrich urodził się i spędził swe dzieciństwo właśnie tam. W tej wsi typowa rodzina miała 2 lub 3 krowy, uprawiali ziemniaki, warzywa, trochę owoców, zboże (przeważnie jęczmień i owies, ale na lepszych skrawkach ziemi uprawiano nawet pszenicę). Jednak ich zbiory były dosyć małe ze względu na słabe gleby znajdujące się na tym terenie.

            Rodziny tam mieszkające były bardzo pracowite, ale ludzie ledwo zarabiali na życie w tej biednej okolicy. W takiej sytuacji, z nadzieją w Bogu, postanowili zostawić swoją ojcowiznę i wyjechać za chlebem aż do Australii. Część tej rodziny jednak pozostała. Na dowód tego fotografia nagrobka Emmy Gross (to zaledwie roczne dziecko zostało pochowane na miejscowym cmentarzu).



 
Friedrich Gross nie był w swej decyzji odosobniony, takich gospodarzy jak on, było wtedy więcej. W tej wsi było sporo bardzo małych gospodarstw. Był tam młyn wodny, którego właścicielami byli bracia Mueller. Obsługiwali oni ten młyn do czasu, kiedy został zniszczony przez potężny huragan, który nawiedził tę okolicę. W czasie tego huraganu jeden z braci stracił życie. Ocalony drugi brat- Chrystian zdecydował się również na wyjazd do Australii, tak samo , jak jego sąsiedzi. Jego decyzję zdeterminował fakt, ze nie było go stać na odbudowę zniszczonego młyna.

            Chrystian Mueller wziął ze sobą w podróż  swoją żonę i dzieci- Eleonorę, Karla, Augusta, Wilhelma oraz Friedricha. Wszystkim opłacił podróż do Australii za pieniądze uzyskane ze sprzedaży swego jednopiętrowego domu.

            Później opowiedziana jest historia o małżeństwie Eleonory (córki Chrystiana Muellera) z Friedrichem Grossem. W liście przewozowym nasz przodek był zarejestrowany Jako Friedrich Gross i na wszystkich oficjalnych dokumentach tylko jedno chrześcijańskie imię jest użyte jako „Friedrich”. Dlatego w naszej biografii to imię jest najczęściej wymieniane jako imię naszego przodka (zamiast „Johann).

            Friedrich podróżował do Australii na 848-tonowym statku „Wilhelmsburg”. Dnia 17 maja 1853 roku, kiedy załadowano statek, to odcumował od nabrzeża w Hamburgu i był holowany przez 70 mil rzeka Elbe (Łabą) do portu w Cuxhaven. Dowódcą statku był J.C.H. Mueller. W Cuxhaven hol został odczepiony i rozpoczęła się wielka podróż do Australii. Chrystian dopłynął do Melbourne dnia 29 sierpnia 1853 roku. Nasz przodek wspominał też o tym, że na statku były kabiny 7-osobowe. Razem płynęły 484 osoby w środkowej i tylnej części, przeważnie Niemcy.

            Z Melbourne Friedrich udał się do Germantown. Friedrich i rodzina Mueller, jak i inni przybysze osiadł tam. Miasteczko Germantown było już wtedy prężnie rozwijającą się społecznością niemieckich emigrantów, stąd ta nazwa. To niewiarygodne, ze silnie się tu rozwijający przemysł winiarski był główną atrakcją (chyba zawodową też) dla pierwszych mieszkańców.

            W czasie I wojny światowej Germantown zmieniło nazwę na Groverdale z powodu rosnących nastrojów antyniemieckich, panujących w tym czasie w tej okolicy…”


Ciekawe zapisy historyczne.
W bardzo interesującej monografii "Sulechów i okolice" autorstwa Zygmunta Borasa, Zbigniewa Dworeckiego i Józefa Morzy`ego, wydanej przez Uniwersytet im. Adama Mickiewicza  w Poznaniu w 1985 roku, znalazłem bardzo ciekawe zapisy dotyczące Smolna Wielkiego. Oto niektóre z nich:
"Spośród ważniejszych obiektów archeologicznych, które zostały już rozpoznane, należą grodziska w Smolnie i Klenicy. Oba te grodziska sięgają dalej wstecz niż dzieje państwa polskiego, jako ze po przebadaniu najstarszych warstw osadniczych znaleziono w nich brązowe ozdoby datowane na IV-V wiek naszej ery, a znaleziska w Klenicy dowodzą, ze mamy tutaj do czynienia z grodziskiem datowanym na VIII wiek naszej ery."

"Jedno jest pewne, że kilka sąsiednich parafii, jak np. Smolno, Karczyn, Kalsk przynależały do diecezji poznańskiej, skoro np. dla kościoła kalskiego wikariusz generalny poznański Mikołaj Sobocki udzielał zgody na instytucje kanoniczną. Poza tym plebani ze Smolna odpowiadają przed konsystorzem poznańskim. (1492 r.)"

"Szlachta okoliczna ( z rejonu Sulechowa-wyjaśn. zefir) zabiegała bardzo o swe dochody i niejednokrotnie uzyskiwała od panujących zezwolenia na prowadzenie karczem i warzenie piwa, co było poważnym uszczerbkiem dla interesów miejskich Sulechowa. Karczma w Pałcku już w roku 1529 posiadała prawo warzenia piwa i jego wyszynku. W roku 1612 taki przywilej otrzymała wieś Smolno Potem takie przywileje otrzymali Goltzowie w roku 1696 za sumę 405 talarów."


"W tym czasie miasto straciło charakter warowni, a zostało miastem garnizonowym, gdzie stacjonowały trzy kompanie pułku piechoty i 14 oficerów. Zbyteczna też była artyleria miejska, która oddano dla potrzeb armii, a nawet 16 żelaznych armat, które wykopano we wsi Smolno (Schmoellen), ukrytych tam jeszcze w czasie wojny 30-letniej."

"Sulechów był jednym z ośrodków werbunkowych do formacji Grenzschutz. Siłę zbrojną powiększały dobrze wyposażone oddziały Heimatschutzu oraz uzbrojona część cywilów- Niemców. Na czele oddziałów Heimatschutz w powiecie stanęli przeważnie właściciele majątków. Wśród nich zdecydowaną większość stanowili zdemobilizowani oficerowie- w Smolnie  rotmistrz von Einem, w Klepsku oberleutnant von Philippsborn, w Kolesinie leutnant Neumann. (1919 r.)"


Krótka historia Smolna.Najstarsze ślady osadnictwa na terenie Smolna Wielkiego i okolic pochodzą sprzed 12 000 lat p.n.e.. Wieloletnie badania archeologiczne prowadzone przez prof. Michała Kobusiewicza z Instytutu Archeologii i Etnologii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, przyniosły niespodziewane efekty w postaci wspaniałych wykopalisk z epoki kamiennej.
  Prof.Kobusiewicz

W okolicach Wojnowa odkopano ślady ognisk, domostw oraz naczynia i barwniki, z kolei w Chwalimiu doskonale zachowały się w torfie naczynia używane przez ówczesnych mieszkańców tych ziem. Również w lasach smoleńskich, szczególnie nad rzeką Obrzycą znaleziono wiele śladów obozowisk ludzi pierwotnych. Najczęściej spotykane eksponaty to kawałki krzemieni i ślady ognisk.
    Ważnym odkryciem jest osada z epoki brązu sprzed 3,5 tysiąca lat p.n.e., w której znaleziono pozostałości mieszkań, grobów, urn oraz naczynia. W bliskim sąsiedztwie Smolna istniało pradawne grodzisko słowiańskie, datowane na VI-VII wiek n.e.,a więc starsze niż państwo Piastów. Pozostałości wałów obronnych można oglądać do dzisiaj w głębi lasu. Sama wieś Smolno Wielkie (dawniej Smólno) wchodziła w skład Wielkopolski i od początku należała do państwa polskiego.
    Mieszkańcy zajmowali się uprawą roli, wytapianiem smoły oraz wypalaniem węgla drzewnego. W pobliżu znajdowały się dwa wiatraki, a później młyn. W XIII wieku wieś należała do obszarnika niemieckiego.
Rozbiory Polski sprawiły, że Smolno znalazło się w granicach państwa pruskiego, a później Cesarstwa Niemieckiego. Jak wiele innych miast i wsi polskich, tak samo i Smolno zostało poddane germanizacji. W wiosce osiedliło sie wielu Niemców. W czasie Powstania Wielkopolskiego w Smolnie stacjonowały oddziały rotmistrza von Einema. Właśnie te oddziały,a  zwłaszcza artyleria, odegrały główną rolę w bitwie o Kargowę 11 lutego 1919 roku  i przyczyniły się do klęski Polaków. Niestety, na mocy traktatu wersalskiego Smolno pozostało w granicach Niemiec, chociaż do niepodległej Polski było tak blisko, gdyż granica przebiegała koło Kopanicy. Wieś wróciła do Macierzy, wraz z całą Ziemią Lubuską w 1945 roku.
    Po wojnie zaczęli przybywać osadnicy wojskowi, ludność z centralnej Polski oraz z kresów wschodnich. Najwięcej osadników przybyło ze wsi Mariampol koło Stanisławowa, ze wsi Janów powiat Trembowla oraz z Wileńszczyzny.
    Dzisiaj, kiedy nie ma już śladów zniszczeń wojennych, Smolno Wielkie jest dużą, ładną wsią, położoną przy głównej trasie Poznań- Zielona Góra. Wieś liczy sobie około 700 mieszkańców.

(na podstawie tekstu opracowanego przez p. Mirosławę Nowicką, opublikowanego w "Gazecie Jubileuszowej" z okazji 25 -lecia Szkoły Podstawowej w Smolnie Wielkim)

-----------------------------------------------------------------------------------------


 Postanowiłem przedstawić kolejne, nigdzie nie publikowane fotografie na temat przeszłości naszej miejscowości. Pierwsza z fotografii przedstawia wnętrze jednego z pomieszczeń pałacowych dawnego pałacu ze służbą pałacową. Kolejny już raz mogę jedynie ubolewać, że po dawnym pałacu nie pozostał nawet ślad. Byłby niewątpliwie główną atrakcją turystyczną naszej wsi. Dobrze, że chociaż zachowały się zdjęcia tego obiektu.
 

Na kolejnej fotografii prezentuję gospodę pana Nagela, który to budynek znajdował się dokładnie w tym samym miejscu, gdzie dziś jest świetlica wiejska.
 

Kolejne zdjęcie przedstawia boczny ołtarz w naszym kościele parafialnym. Ołtarz ten znajdował się po lewej stronie.
 


O Katarinie Gross:
Chciałbym przedstawić fragment wspomnień pani Kathariny Gross, który dotyczy jej wspomnień na temat jej pobytu w Smolnie Wielkim (Gross Schmoellen) opublikowany przez panią Ariane Mohl :"Miałam piękne życie"
Katharina Groß  z Neuruppin obchodziła wczoraj setne urodziny.
ARIANE MOHL

Neuruppin, zgroza II Wojny Światowej, ucieczka z kochanej Ojczyzny,
strata domu i gospodarstwa - Katharina Groß miałaby wszelkie podstawy, aby
zgorzkniale wspominać przeszłość. Ale od tego jest ta starsza pani,
która wczoraj setne urodziny świętowała, daleko.
"Miałam piękne życie." Z dziewczęcym spojrzeniem i błogim uśmiechem
Jubilatka przyjmuje życzenia od starosty Christiana Gilde.
Przy filiżance kawy, którą Katharina Groß bardzo lubi, opowiada o swoim
burzliwym życiu.

Nawet jeśli nogi odmawiają posłuszeństwa a myśli czasami się plączą, o
swoim dzieciństwie i młodości w Groß Schmöllen starsza pani doskonale
pamięta. Wtedy ta mała miejscowość należała do powiatu Züllichau-Schiebus, dziś nazywa się Smolno Wielkie i leży w Polsce.
"Moja matka wychowywała się w budynku dworskim, jakie dziś tylko zfilmów znamy", mówi Sieglinde Becker, u której potrzebująca opiekimatka ponad dwadzieścia lat temu zamieszkała.
Z prawdziwą baronówną bawiła się wtedy Katharina Groß na łąkach i polach.
Córka "państwa" i córka woźnicy - wtedy we wschodnich prowincjachbyło to akceptowane. W roku 1925 poznała Katharina Groß swegoprzyszłego męża.
"Polubiłam go od razu" mówi starsza pani. Cztery lata później urodził się
syn Reinhard, a w roku 1940 - córka Sieglinde.
 Cztery lata później ujrzał światło słoneczne ich syn Reinhard.

W styczniu 1945 roku skończyło się szczęśliwe życie rodzinne. CzerwonaArmia była coraz bliżej. Katharina Groß musiała opuścić swą ojczyznę i z dwójką dzieci wyjechała aż do Walsleben. W roku 1953
cała rodzina przeprowadziła się do miejscowości Neuruppin.
Tu pracowała w magazynie fabryki butów i wyrobów skórzanych.(Była wyuczoną kucharką).

Swojej wnuczce Maxi Becker często opowiadała  o swoim beztroskim dzieciństwie w budynku dworskim.
 Kontakt z byłym "państwem", mimo upływulat nie został przerwany. "Zawsze, gdy przyjdzie list od baronówny,babcia jest bardzo szczęśliwa" mówi prawnuczka - Josephine Becker .

Od archeologii do współczesności.



   W 1971 roku w pobliżu Wojnowa, nad jeziorem Linie Małe natrafiono na stanowisko z okresu późnego neolitu. Jest to dowód na to, że kilkanaście tysięcy lat temu w tych okolicach koczowali ludzie.
   Jedna z dawniejszych osad istniała w pobliżu Smolna Wielkiego, datowana na 3300 lat p.n.e.. Tam w VI wieku naszej ery powstał jeden z najstarszych nad środkową Odrą wczesnosłowiański gród otoczony rzeką Obrzycą.  Również w pobliżu Kargowej znajdowała się prehistoryczna osada.
  Na naszym terenie w poczatkowej fazie osadnictwo koncentrowało się wzdłuż dolin Odry i Obry. Na krawędziach nadrzecznych zlokalizowano np. Górzykowo, Radowice, Podlegórz. Powstawały też osady w zagłębieniach Odry i Obrzycy- Borek, Smolno Wielkie, Chwalim, Głuchów.
   Badania archeologiczne nad środkową Odrą doprowadziły do odkrycia, że z VI wieku pochodziły trzy warownie- Połupin, Niesulice i Smolno  Wielkie.
   Już w XIII-XIV wieku istniały wsie o tradycjach osady kolonizacyjnej, np. Podlegórz, Klenica, Radowice, Stare i Nowe Kramsko, Smolno Wielkie, Chwalim, Kargowa.
   W 1312 roku Smolno Wielkie należało przez pewien czas do dzielnicy książąt głogowskich. Jednak w 1329 roku Smolno stało się lennem czeskiego króla- Jana Luksemburskiego. Teren powiatu sulechowskiego stał się odtąd pograniczem trzech państw: Brandenburgii, Czech i Polski. Potem od 1479 roku Smolno i cały powiat  sulechowski dostał się w rece Brandenburgii.
   W styczniu 1489 roku Sulechów i okoliczne wsie zdobyły wojska węgierskie. Jednak na mocy układu w Kamieniu Ząbkowickim, Sulechów wraz z okolicą dostał się znów w ręce Brandenburgii. Na mocy tego układu Smolno zostało w Brandenburgii, a np. Chwalim i Wojnowo były już w Polsce. Od tamtej pory zaczął się napływ niemieckich kolonizatorów w tych stronach, którzy wyparli Polaków na wschód.
   Smolno przemianowano  na Gross Schmoellen, Ostrzyce na Ostritz, Podlegórz na Obraberg, Radowice na Fruchtenau, Okunin na Langmeil, a Kargowę na Unruhstadt. Faktem jest, że od tamtej pory Polacy na tych terenach musieli czekać na powrót do Macierzy aż do 1945 roku.
   Już w 1300 roku Smolno było już siedzibą parafii. Wówczas parafia w Smolnie podlegała jurysdykcji diecezji poznańskiej (zapis z 1419 roku). W 1602 roku luteranie przejęli kościoły w powiecie sulechowskim, także w Smolnie.
   Po jakimś czasie doszło do tego, że większość kościołów przejęli protestanci, tak jak miało to miejsce w Smolnie.
    Obecnie w kościele parafialnym w Smolnie znajduje się wmurowana tablica okolicznościowa z portretem Christophera von Schenckendorffa z 1686 roku, właściciela Smolna, Bukowa, Krężoł i innych wsi.
   W latach 1807-1815 Smolno wróciło na krótko do Księstwa Warszawskiego, lecz po Kongresie Wiedeńskim znów wróciło do Prus.
   Kiedy w w 1918 roku od 11-12 stycznia trwały walki o Kargowę, to Smolno wsławiło się niechlubnym faktem, że z okolicznych wzgórz artyleria pruska pod wodzą rotmistrza von Einema ostrzeliwała stamtąd Kargowę. Trzeba też przypomnieć, że ostatnią właścicielką posiadłości w Smolnie była wdowa po rotmistrzu von Einem...



7 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy blog, szczególnie zainteresowały mnie informacje wlaśnie o Smolnie Wielkim, widać że pisanie sprawia Ci przyjemność, no i przy okazji czytelnikom. Czekam niecierpliwie na kolejne informacje. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za ciepłe słowa pod adresem bloga i mnie chyba tez. Dawno nic nie pisałem, bo trudno o ciekawe materiały na tak niszowy temat jak historia regionu. Na pewno gdy coś znajdę czy otrzymam to napiszę coś ciekawego.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. A.P.
    Świadectwo ukończenia kursu, którego skan Pan publikuje, nie jest związane z zawodem rybaka. Wyraz Fischer jest w tym przypadku nazwiskiem majstra, u którego uczył się pan Rau. A uczył się zawodu murarskiego, co wyraźnie jest w dokumencie wspomniane.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hello from South Australia! I am researching my great-great-grandfather and I hope you may be able to help.
    His name was JOHANN ERNST LOECHEL apparently born January 6 1843 in Gross Schmollen. His father was (Johann?) Georg Loechel.
    As a 16-year-old, Johann Ernst immigrated to South Australia in 1959 with a widow (his mother?) named Anna Elizabeth Loechel nee Boy (this may an English translation of her surname) born c1800, AND also his sister Anna Dorothea born c1838. The three of them are listed on the 'Brandenburg, Prussia Emigration Records' as heading for the USA in 1858 (their place of origin listed as Muschten), but they came to South Australia the following year.
    The older woman Anna also had another daughter named Johanne Dorothea Louise (born 1826) who was already married to Johann Friedrich Wilhelm Janetzki when they immigrated to South Australia in 1856. Eventually Anna and the Janetzkis went to live in Victoria where she is buried. Her death Certificate says that Anna had seven children; I have no knowledge of the other four.
    However, Johann Ernst and his sister Anna Dorothea settled in South Australia. On both of their Marriage Certificates, their father is listed as "George Loechel".
    I notice many Loechels on your wonderful blog, but none who match these names. I have also searched the 'Germany, Prussia, Brandenburg & Posen Church Book Duplicates 1794-1874' AND the 'Poznan Project' with no luck.
    Can you suggest any other records I can try? Many thanks, Heather

    OdpowiedzUsuń
  5. Proszę wybaczyć mój słaby język polski w pisaniu tego do ciebie. Chciałem tylko bardzo podziękować za twojego bloga, kontynuuj wspaniałą pracę. Mój przodek Gottfried Albrecht wyemigrował do Australii w 1857 roku z Glogusz. Miałem szczęście odwiedzić waszą piękną okolicę kilka lat temu, spędzając kilka dni na zwiedzaniu, próbując dowiedzieć się więcej o przeszłości mojej rodziny. Szkoda, że tak wiele zapisów dotyczących tego obszaru już nie istnieje, a historia zaginęła, więc wszystkie małe fragmenty informacji, które podałeś, były pomocne. Pani z muzeum w Świebodzinie wyśledziła historię napisaną przez mojego an Albrechta urodzonego w Wityniu, wyszczególniającą nazwisko rodowe Albrechtów sięgające XIII wieku, mam tak wiele elementów układanki, ale wciąż próbuję je połączyć. Znalazłem Albrechtów w Glogusz, Brudzewo, Pałck, Wityń, Sulechów, Cigacice, Babimost and Smolno Wielkie, myślę, że wszystkie były ze sobą powiązane, ale nie jestem pewien, jak to wszystko pasuje do siebie, mam nadzieję, że pewnego dnia zdobędę wskazówkę, która postawi cała historia razem.
    W każdym razie bardzo dziękuję za Twój blog i mam nadzieję, że będziesz kontynuować swoje interesujące artykuły.
    Garry Albrecht

    OdpowiedzUsuń
  6. Thank you Garry for this lovely post. The history of the region is my passion and I just do what I like. I know there's still a lot of work ahead of me, but reviews like yours motivate me to keep working. Thank you very much and warm regards. Too bad we didn't get the chance to meet.

    OdpowiedzUsuń