"Maj
1945 rok. Wieś Podlegórz położona na wzgórzu,a u jej podnóża płynie
rzeka Obrzyca. Kwitną sady. W powietrzu unosi się zapach kwiatów i
słychać brzęczenie pszczół. Jest cudownie.
Wieś
opustoszała. Niemcy wyjechali, a ich miejsce zajmowali repatrianci i
ludzie z obozów pracy w Niemczech: z Białorusi,Wileńszczyzny, z
Poznańskiego. Była to mieszanka, która nie mogła się
wzajemnie zaakceptować. Padały przezwiska: „Zabugole,”, „Pyry
poznańskie”, „Kaziuki” itp.Z biegiem lat doszło do normalności.
Pokolenia młode wymieszały się, a starzy też „przywykli”.
Moja
Rodzina po powrocie z niemieckiego obozu pracy również tam osiadła. Mama
wdowa, z dwójką dzieci (Ojciec zginął podczas nalotu w Berlinie),
pracowała na ośmiohektarowym gospodarstwie. Było Jej bardzo ciężko. Do
wszelkich prac polowych należało wynajmować gospodarzy – w zamian
za usługi odrabiała przy żniwach i wykopkach. Nie odczuwaliśmy tego, że
jesteśmy półsierotami. Na stole był zawsze świeży, pieczony przez Mamę
chleb, masełko własnej roboty, świeże jaja. Gorzej było z ubraniem.
Trzeba było radzić sobie we własnym zakresie. Z owczej wełny robiono
swetry, tkano samodział na płaszcze, kurtki. Z wyprawionych skór szewc
szył buty. To na razie wystarczyło– ważna była wolność.
Edukacją
mojego brata najczęściej zajmowałam się ja. Mama miała mnóstwo innych
obowiązków. Karolek miał trzy latka i wykazywał zdolności muzyczne: lubił
śpiewać i „grać” na kawałku drewna, imitującym w jego
wyobraźni harmoszkę. Śpiewał nauczoną przeze mnie jeszcze w obozie
piosenkę, której treść podam: „U baora piesek wyje, na śniadanie zjadł
pomyje, a na obiad kawał flaka, szczekaj piesku na dojczlaka”.
Interpretacja
mojego brata brzmiała następująco: „dupaola pieset wyje, na śniadanie
zjadł pomyje, a na obiad tawał flata, szczetajpiestu na dojczlata”.
Sąsiedzi dziwili się, przy tym śmiali i bisowali.
Naukę rozpoczęłam w miejscowej szkółce w 1945 roku z nieliczną grupą dzieci w wieku 7-14 lat.
W
szkole na parterze znajdowały się dwie klasy lekcyjne,a na piętrze
mieszkanie dla nauczyciela. Z pomocy naukowych dostępna była
tylko tablicą (gorzej z kredą). Dzieci uczyły się w klasach łączonych.
Były to przerośnięte roczniki, w związku z czym trzeba było różnicować
program.
Nauczyciele
byli niewykwalifikowani, po siedmiu klasach,po kursach przygotowujących
do nauczania. Bardzo często zmieniali się. Dzieci były posłuszne. Nie
było problemu z dyscypliną. Co pani powiedziała, było „święte”.Z
perspektywy lat z niedowierzaniem patrzę, jak głodni byliśmy wiedzy i
jak chętnie braliśmy udział w różnych inicjatywach.
Z
koleżanką Bronią Jaszewską (obecnie Kubas) organizowałyśmy ogniska,
urozmaicone ciekawym programem artystycznym: skecze,piosenki (solo i w
duecie). Te „wydarzenia” przyciągały ludzi z całej wsi.Wszystkim się
bardzo podobało, a my byłyśmy miejscowymi „celebrytkami”.
Każdego
dnia po przyjściu ze szkoły czekały na mnie obowiązki: pasienie krów i
opieka nad bratem. Lekcje odrabiało się zwykle wieczorem.
Dzieci
na wsi miały mało czasu wolnego. Lepiej było zimą.Zjazdy na sankach z
góry, lepienie bałwanów, zabawy na ślizgawkach, to było to,co sprawiało
nam największą radość.
Edukację
w Podlegórzu zakończyłam na klasie piątej z bardzo dobrym świadectwem.
Zaraz po szkole poszłyśmy z koleżankami nad rzekę kąpać i opalać się.
Czas wypędzania krów na pastwisko po obiedzie zbliżał się –my jednak
zatraciłyśmy się w zabawie. O godzinie piętnastej wróciłam do domu,już
od samych drzwi wymachując świadectwem: „popatrz Mamo, jakie mam
dobre oceny! Cieszysz się?”
„Bardzo,
ale muszę cię ukarać” – powiedziała Mama i zaczęła wymachiwać rózeczką.
„Wiedziałaś, że masz przyjść zaraz po rozdaniu świadectw, a ty? Krowy
stoją w oborze…”. Przyznałam w duchu Mamie rację.Obowiązki to obowiązki.
Należy je wypełniać.
Szóstą klasę przerobiłam indywidualnie w okresie wakacji(dwa miesiące).
Moją
nauczycielką była pochodząca z Wielkopolski Pani Maryńczykowa – pedagog z
prawdziwego zdarzenia, który zainspirował mnie do dalszej nauki.
Następnie dostałam się do klasy wstępnej (siódmej) LWP wSulechowie. Na tym zakończyło się moje dzieciństwo."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz